niedziela, 22 marca 2015

10.

"O tak, o tak słów mi brak
oczarował mnie jej oczu blask
A Ty a Ty, Ty do mnie mów
spragniony jestem dźwięku Twych słów."

Po powrocie do domu zadzwonił telefon.
- Słucham  ?- podniosłam słuchawkę.
- Dobry wieczór. Z tej strony starszy aspirant Mieczysław Ogórek czy rozmawiam z panią Kają Makowską ?
- Tak przy telefonie. O co chodzi  ?- trochę się przestraszyłam, no bo nie codziennie dzwoni do mnie policja.
- Na komisariat w Jastrzębiu zgłosiła się para ludzi, która twierdzi, że są pańskimi rodzicami.
- Przepraszam pana bardzo ale musiała zajść jakaś pomyłka. Ja nie mam rodziców. Wychowywałam się w domu dziecka.
-  Tak wiem. Ci państwo mi powiedzieli, ale teraz mówią, że zrozumieli swoje błędy i chcą się z panią spotkać. Czy mogłaby pani jeszcze dzisiaj przyjechać na komisariat ?
- Nie. Nie przyjadę na komisariat. Niech pan im przekaże, że nie chcę się z nimi widzieć i w ogóle ich poznać. Czy to wszystko ?- wkurzyłam się.
- Tak to wszystko. Życzę spokojnego wieczoru - taa..spokojnego wieczoru. Mógł być spokojny gdybyś patafianie nie zadzwonił - Dobranoc.
- Dziękuje i nawzajem. Dobranoc. - odłożyłam słuchawkę. Z łazienki wyłonił się Zibi.
- Stało się coś. ?- podszedł do mnie, objął i pocałował w skroń. Cudownie pachnie. A jeszcze w tym ręczniku na biodrach i z kropelkami wody na torsie aż mi się w głowie kręci.
- Dzwonił policjant i powiedział, że są u niego moi "rodzice". - powiedziałam.
- Ale jak twoi rodzice, przecież...- zrobił minę która wyrażała "mów jaśniej".
- Chodź usiądźmy to ci powiem. - zaprowadziłam go do kuchni. - Ten policjant powiedział mi, że do niego na komisariat zgłosiła się para ludzi, którzy twierdzą, że ja jestem ich córką.- i tak streściłam mu całą rozmowę z funkcjonariuszem.
- No dobra. Ale ja ich nie kumam. Czemu właśnie teraz sobie przypomnieli, że mają córkę ?
- No przecież ci mówiłam, że ponoć zrozumieli swoje błędy.
- A nie sądzisz, że tu może iść o coś innego ? - popatrzył na mnie.
- Ale o co ? Oświeć mnie. - westchnęłam zrezygnowana.
- No na przykład o pieniądze.- Może rzeczywiście chodzi im tylko o pieniądze.- Słuchaj.Jesteśmy parą. Ja jestem jako tako rozpoznawalną osobą i czasami się pojawiam w jakiś gazetach czy na portalach społecznościowych. No a nasz związek też już wyszedł na jaw, więc każdy wie, że jesteś moją partnerka życiową. I jeżeli by dobrze sobie to wszystko uknuli, to byłoby tak, że stwierdzili iż jesteś dziewczyną sławnego i "bogatego" chłopaka - siatkarza to postanowili to wykorzystać i wyłudzić od ciebie trochę grosza. Nie sądzisz, że tak też by mogło być  ?
Słuchałam Zbyszka i w głowie sobie przetrawiałam to co on powiedział. Co jeśli im chodzi tylko o pieniądze, może powinnam się z nimi spotkać  i wybadać sprawę.Kurde, mam teraz mentlik w głowie a  było tak dobrze, taki spokój, wreszcie wszystko zaczęło się układać.Że też musieli się pojawić. Ja wcale ich nie potrzebuje. Nie chcieli mnie to ja nie chce ich teraz. Daję sobie świetnie radę. Teraz mam Zbyszka, Iwonkę, Miśka i Igłę a do tego mam chłopaków z Jastrzębskiego. Jestem szczęśliwa i oni do tego nie są mi potrzebni. "Egoistka z ciebie!!" krzyczała moja podświadomość. Jaka egoistka. Nie jestem egoistką tylko taka jest prawda.

- Może powinnaś tam pojechać ? Ja Cię do niczego nie namawiam. Zrobisz jak zechcesz, wiesz,że ja ci zawsze pomogę. - a może by tak pojechać w sumie co mi szkodzi. Jak będę się z tym źle czuła to zawsze mogę wyjść.
- A pojedziesz ze mną ?
- Jasne. Tylko się ubiorę. - pocałował mnie przelotnie w usta.
Pół godziny później jesteśmy już pod komisariatem policji.
- To jakiego policjanta szukamy ?- spytał mnie Zbyszek, gdy otwierał przede mną drzwi wejściowe.
- Mieczysława Ogórka.
Po uzyskaniu informacji, gdzie znajdziemy pana Ogórka udaliśmy się na drugie piętro pokój dwieście dziesięć. Zapukałam.
- Proszę.- weszłam na nogach z waty. Dobrze, że jest tu ze mną Zbyszek, bo chyba bym już zemdlała.
- Dzień dobry. Nazywam się Kaja Makowska dzwonił pan do mnie jakieś czterdzieści pięć minut temu.
- Ach tak. - poderwał się z krzesła. Widać, że to siedzenie za biurkiem mu nie służy.Przedałby mu się mały trening. - Proszę niech państwo usiądą. Więc zdecydowała się pani poznać rodziców. ? - kiwnęłam twierdząco głową. - Okej to zapraszam do drugiego pokoju. Rozmawiają z naszym psychologiem.
Wstaliśmy i wraz z funkcjonariuszem udaliśmy się do pokoju na przeciwko. Tam zastałam dwójkę ludzi. Kobieta góra czterdzieści osiem lat, brunetka, szczupła natomiast mężczyzna około pięćdziesiątki ciemny blondyn, lekko przy tuszy ale nie tak jak pan Ogórek.
- Proszę państwa to jest pani Kaja. - zaczął Mietek - Pani Kaju to są Grażyna i Waldemar Makowscy i to oni twierdzą, że są pańskimi rodzicami.
- Dzień dobry. - tylko na tyle było mnie stać. Byłam w nie małym szoku.
- Dzień dobry. - powiedział Zbyszek.
- Witaj kochana. - zaczęła płakać kobieta "matka" i chciała mnie przytulić, ale ja się cofnęłam.Nie zraziła się tym. - A pan to kto ? Przepraszam że pytam.
- Nazywam się Zbigniew Bartman i jest narzeczonym Kai. - aż mi się ciepło zrobiło na sercu, gdy Zbysio powiedział "narzeczony".
- Może chcą państwo porozmawiać. ? - spytała pani psycholog. "Rodzice" ochoczo przytaknęli i tak więc zostaliśmy we czwórkę w gabinecie.
- Kaju wiem, że to dla ciebie trudne ale musisz wiedzieć,że dla nas także. Byliśmy przygotowani na najgorsze a to że nie chciałaś się z nami spotkać nie było dla nas zaskoczeniem.My cię doskonale rozumiemy, ale...- musiałam jej to przerwać. Nie mogłam tego słuchać.
- Rozumiecie mnie ?! Rozumiecie ?! Dobre sobie. Wy nic nie rozumiecie. Wy nie rozumiecie przez co ja przeszłam. Ile się wycierpiałam. Ile wyzwisk, ile razy się dzieci w szkole ze mnie naśmiewały że jestem z bidula, że rodzice mnie nie chcieli? Wiecie ? Nie! Nie wiecie ile razy płakałam cicho w poduszkę i pytając Boga: dlaczego ja nie mam normalnej pełnej rodziny ? Też nie wiecie ? Więc nie wciskajcie mi tu bzdur, że rozumiecie bo nic nie rozumiecie.! - wykrzyczałam im to prosto w twarz, a po policzkach płynęły mi łzy.
- Ale Kaja daj nam to wyjaśnić. Dlaczego cię oddaliśmy do domu dziecka.
- Nie wiem czy chcę tego słuchać. I w ogóle nie wiem po co się teraz pojawiliście w moim życiu. Jestem szczęśliwa. Mam rodzinę, Zbyszka i nic więcej mi nie potrzeba  a szczególnie was. - znowu krzyczałam, gdy skończyłam wybiegłam stamtąd, nie mogłam już tam dłużej zostać. Za mną wybiegł chłopak. Podszedł do mnie i nie mówiąc nic przytulił mnie.
- Skarbie nie płacz. Już jest dobrze.- głaskał mnie  po głowie i powoli kołysał się ze mną w prawo i w lewo. - Chodź jedziemy do domu bo mi tu się rozchorujesz jeszcze. - wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu. Nawet nie wiem kiedy dojechaliśmy bo obudziłam się dopiero wtedy gdy Zbyszkowi upadły klucze na ziemie przed drzwiami.
- Trzeba było mnie obudzić a nie dźwigać. - pogłaskałam go po ramieniu.
- Nie miałem serca, tak słodko spałaś. - pocałowałam go w ramię. - Chodź naszykuję ci kąpiel a w czasie gdy ty będziesz się kąpać ja przygotuję kolacje.
- Dziękuję. Kochany jesteś. - pocałowałam go.
- Ja ciebie tez kocham skarbie.
Z wanny wyszłam, gdy woda zrobiła się już zimna.Ubrałam się i wyszłam z łazienki. Po całym mieszkaniu roznosił się jakiś ładny zapach. Zawiódł mnie on do kuchni. A tam zastałam Zbyszka krzątającego się po kuchni i nucącego sobie coś pod nosem.
- Znasz tą piosenkę ? - podniosłam pytająco brew.
- No znam a co ? - uśmiechnął się i wyjął z piekarnika własnoręcznie robioną pizzę.
- Nie no nic, po prostu zdziwiłam się że ludzie słuchają disco polo.
- Ja czasami też lubię posłuchać lżejszej muzyki. A gdybyś z nami jeździła autobusem z reprezentacją to dopiero byś się zdziwiła.
- No szkoda, że nie będę mogła z wami jeździć ani poznać bliżej chłopaków. No ale cóż takie życie. Nie zawsze się ma to co się chcę.
W piątek zostaliśmy  zaproszeni na parapetówę którą urządzał Alen Pajenk. No on też wiedział kiedy nas zaprosić. Dziś  prosi jutro impreza. Super. Nie mając czasu iść do galerii i kupić jakiegoś stroju na parapetówę postanowiłam ubrać się w to co mam ale żeby to też nie było zbyt sportowe ani też eleganckie. Tak też postawiłam na to . I tak ubrana a Zbyszek tak

ruszyliśmy do nowego domu siatkarza.

~*~

Jest i kolejny.
Ostatnio dostałam pytanie od dziewczyny na mail'a skąd biorę te teksty na czerwono.?
Odpowiedź: Są to fragmenty piosenek. :)
Czytasz=Komentuj. !
Pozdrawiam. !
Kasia..:*

piątek, 20 marca 2015

9.

"W zwykłym spojrzeniu ta dziewczyna ma to coś
Co spać nie daje i po nocach dręczy cię
Jej oczy z tobą ciągle chodzą jak na złość
Każdego dnia, o każdej porze widzisz je."

Wszyscy, no nie wszyscy szczęśliwie i wesoło weszliśmy w Nowy 2015 Rok. Mam nadzieję, że ten rok okaże się o wiele lepszy niż ten, który minął pół godziny temu. Po złożonych życzeniach noworocznych wróciliśmy na salę. Bawiliśmy się do piątej nad ranem.
- Zbieramy się.?- spytałam Zbyszka. Nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Czemu nikt mi wcześniej nie wybił z głowy pójścia na sylwestra w dwunasto centymetrowych szpilkach albo chociaż nie poradził wzięcia ze sobą balerinek ? Nie wiem jak ja będę chodzić.
- Tak. Zaczekaj zmówię taksówkę. - uśmiechnął się i wyszedł żeby zadzwonić po TAXI.
Powrót do domu skończył się tym, że Zbyszek musiał mnie wynosić na rękach z klubu do samochodu i z samochodu do mieszkania także, bo powiedziałam, że ja nie dam rady. Gdy tylko znalazłam się na łóżku ściągnęłam szpilki, sukienkę i włożyłam Zbyszkową koszulkę i poszłam spać. Nie miałam siły na nic, nawet nie wiem kiedy Zbyszek do mnie dołączył.
 Rozpoczęty Nowy Rok okazał się być dobry dla Jastrzębskiego Węgla, panowie grali wyśmienite mecze a ja sobie robiłam zdjęcia a czasami byłam fizjoterapeutką. Sezon zakończył się dla nich srebrnym medalem Mistrzostw Polski 2014/15 przegrali z Resovią a także Liga światowa 2014/15 brązowym medalem.
 Teraz siedzimy ze Zbyszkiem w domu i się nudzimy.Z tego stanu wyrywa nas dźwięk telefonu.
- Halo !- odebrał Zbyszek
- Cześć Zibi, słuchaj co robicie z Kają w środę ?
- Siema, nie wiem. Nie mamy jakiś specjalnych planów a co ?
- No bo wiesz w środę Stefan ma ogłosić powołania i mam trochę stresa. Iwona powiedziała, że ona nie będzie w tym uczestniczyć bo może mnie uszkodzić.
- A to czemu ma cię uszkodzić ? - zaśmiał się Bartman.
- Bo ponoć strasznie jęczę i zgrzytam zębami z nerwów i ona tego nie zniesie, więc jedzie z dziećmi do kina. 
Zbyszek wybuchł śmiechem. Ja się patrzyłam na niego jak na idiotę.
- Okej. Spytam Kai ale sądzę że i tak będziemy.
- Ooo... Dzięki ci wielkie. To do zobaczenia.
- Cześć.
I znowu zaczął się śmiać. Próbowałam z niego wyciągnąć kto dzwonił i co chciał ale on nie mógł się wysłowić. W końcu się ogarnął i zaczął mi mówić kto i co chciał. Nie powiem u mnie także to wywołało salwę śmiechu.
I tak o to siódmego kwietnia, zaraz po świętach wielkanocnych, jedziemy do Igły, żeby go wesprzeć psychicznie. Drzwi otworzył nam sam gospodarz.
- Witam. - przywitał się z Bartmanem uściskiem dłoni. - Cześć Kaja. - pocałował mnie w policzek.
- Cześć. - odpowiedzieliśmy ze Zbyszkiem.
Weszliśmy do salonu gdzie Iwona wraz  z dzieciakami szykowała się do wyjścia.
- Cześć Iwonka. - uśmiechnęłam się do niej. Z Iwoną połączyła mnie duża więź przyjaźni. Dzwonimy do siebie jak tylko mamy jakiś kłopot albo po prostu nam się nudzi i nie mamy z kim pogadać. To jest po prostu super babka.
- Cześć. - przywitałyśmy się. - Ostrzegam was, wylądujecie w psychiatryku przez mojego męża. - Igła posłał jej krzywy uśmieszek. - Tylko żebym potem nie musiała mówić: a nie mówiłam. - uśmiechnęła się jeszcze i pożegnała sie z nami i pojechała z dziećmi do kina.
- To czego się napijecie ? Kawy? Herbaty? Soku?- zaproponował gospodarz.
- Ja poproszę herbatkę jeśli to nie problem. - uśmiechnęłam się.
- A ja soku.
- Robi się. Siądźcie sobie a ja zaraz przyjdę. - poszedł do kuchni.  Po pięciu minutach wrócił do nas z napojami. - Ale się stresuję. - aż się wzdrygnął.
- Spokojnie Krzysiu. Nie wiem jak nie mądry musiał być trener, gdyby was obu nie powołał do kadry. Jeszcze im wszystkim pokażesz, że mimo wieku - spojrzał się na mnie z byka - no wiesz o co mi chodzi, to ty jesteś lepszy niż nie jeden młodzieniaszek.
- I love you Kaja.- przesłał mi buziaka Igła.
- E.e.e.e..Igła uważaj sobie co ? - zgromił go wzrokiem mój chłopak ale potem zaczęli się śmiać.
- Dobra dobra, cicho już. - uniosłam rękę - zaczyna się. - panowie się uspokoili i siedzieli wyprostowani i słuchali Antigi. Najpierw słuchali jak pan Jurek Mielewski pyta o to jak trener widzi osiągnięcia kadry w tym roku i takie różne aż w końcu nadszedł ten wyczekiwany czas programu.


Środkowi Przyjmujący Atakujący Rozgrywający Libero
Piotr Nowakowski Michał Winiarski -K. Dawid Konarski Paweł Zagumny Krzysztof Ignaczak
Łukasz Wiśniewski Bartosz Kurek Zbigniew Bartman Fabian Drzyzga Damian Wojtaszek
Karol Kłos Michał Kubiak Mariusz Wlazły Paweł Woicki
Andrzej Wrona Michał Ruciak
Łukasz Żygadło
Marcin Możdżonek Wojciech Ferens


Łukasz Perłowski Mateusz Mika


Krzysiek i Zbyszek siedzieli z rozdziawionym buziami i nie wierzyli w to co słyszą i widzą. Krzysiek myślał, że już przygoda z reprezentacją się zakończyła po MŚ 2014 a tu jednak witamy z powrotem. Natomiast Bartman też był zaskoczony tym, że dostał powołanie. Wcale mu się nie dziwie.
- No to gratulacje panowie. - wstał i podałam każdemu rękę - A teraz idę zadzwonić do Iwonki, bo pewnie się martwi czy nie wylądowaliśmy w psychiatryku . - uśmiechnęłam się do nich i wyszłam na przedpokój. Po krótkiej rozmowie z Iwoną wróciłam do chłopaków, którzy się cieszyli jak dzieci.. skakali po salonie. Jednak jak spytał czemu tak skaczą to wydarli się na mnie że oni nie skaczą tylko tańczą. To wtedy moja mina wyrażała więcej niż tysiąc słów.
U Ignaczaków zostaliśmy na noc, gdyż nie chcieli nam pozwolić wracać po ciemku. Następnego dnia po śniadaniu wyruszyliśmy w drogę powrotną do Jastrzębia.
- Ale sie kochanie cieszę z tego powołania. Po prostu jestem w siódmym niebie. - uśmiechał się od ucha do ucha .
- Ja także się cieszę. - uśmiechnęłam się ale przez moją myśl przeleciał smutny obrazek tego, że Zbyszek wyjedzie do Spały a ja sama będe musiał siedzieć w czterech ścianach.
- Ej misiu co się stało ? Jakoś posmutniałaś.?
- Nic się nie stało. Tylko po prostu zrobiło mi się smutno, że zostanę na kilka miesięcy sama w tym mieszkaniu.
- No ale kochanie, przecież będziemy gadać przez skajpa, telefon a czasami będziemy się widywać na żywo. Damy radę.- pocałował mnie w policzek.
- Kocham Cię.
- Ja ciebie też. A teraz się uśmiechnij.
I tak uśmiechnięci dojechaliśmy do domu.
- To co szybki obiadek i na spacerek ? - uśmiechnął się z kuchni Zbyszek.
- Jasne.
Weszłam do kuchni.
- To co robimy ? - podrapał się po głowie chłopak.
- Nie wiem. - wzruszyłam ramionami - Może ryż z klopsikami. Trzydzieści minut roboty ?
- Okej. To dawaj produkty i robimy.
Rzeczywiście obiad zrobiliśmy w pół godziny. Najedzeni ruszyliśmy na miasto pospacerować.
A mnie w tym czasie nachodziły rożne myśli.
- Zbyszek a co będzie jeśli nie podołamy tej rozłące ? - spytałam idąc z nim trzymając się za ręce.
- Damy radę. Jesteśmy silni, kochamy się i nie damy tego nikomu popsuć.
- No ale wiesz różnie to bywa. Ty jedziesz do Spały wiele dziewczyn tam przyjeżdża są wysportowane, ładne a ja to co ? Dziewczyna z bidula, która dostała pracę przez sławnego chłopaka, no proszę cię Zbyszek. - załamałam się.
- Ej..- podniósł mi głowę do góry zatrzymując się przede mną - nie wolno ci tak myśleć. To ty skradłaś mi serce. to ciebie kocham najbardziej i nic tego nie zmieni. I już proszę cię nie myśl o tym. - dał mi buziak w usta.Ja już nic nie powiedziałam tylko się do niego przytuliłam.- Kocham cię Kaja.
- Ja ciebie też. - wypowiedziała dalej tuląc się do jego klatki piersiowej.
- Wracamy czy idziemy dalej ? - spytał.
- Możemy iść dalej bo co będziemy robić w domu ?
- No nie wiem, nie wiem . - uśmiechnął się łobuzersko Zibi.
- A tobie tylko jedno na myśli. Faceci.! - westchnęłam  i się zaśmiałam.
- No co faceci ? - oburzył się.
- No nic. Wam to zawsze chodzi tylko o seks. A my kobiety chciałybyśmy się czasem do was tylko poprzytulać ale nie bo jak już się zaczyna przytulać to mężczyzna to odbiera jako sygnał że chcę się kochać. - chyba mu brakło argumentów, żeby mi odpowiedzieć bo nic nie powiedział a ja dumna kroczyłam dalej przed siebie z uśmiechem triumfalnym na ustach.
Chodziliśmy tak po Jastrzębiu dobre cztery godziny aż wreszcie zmęczeni wróciliśmy do domu.

~*~
Na dziś to tyle. Postanowiłam pisać zgodnie z 2015 rokiem tzn. wyniki meczów, miejsca i państwa z jakimi będą grać Polacy będą przeze mnie wymyślone.
Dziękuje za komentarze i wyświetlenia. Mam nadzieję, że wam się spodoba ten rozdział. :D
Pozdrawiam. :)
Kasia.!

piątek, 13 marca 2015

8.

"Święta, święta, pachnie ciasto
Jadą goście. W domu ciasno
W domu gwar i zamieszanie
Wielka radość i witanie"


Dni mijały nam cudownie. Zbyszek z chłopakami grali znakomite mecze. Kilkakrotnie udało zdobyć się MVP Bartmanowi, to potem chodził i szczerzył się do niego jak głupi do sera. Ja jeździłam z nimi i robiłam masę zdjęć, które później publikowałam na oficjalnej stronie klubu. W końcu nadszedł ten ulubiony dla mnie czas świąt Bożego Narodzenia. My jak zwykle ze Zbyszkiem na ostatnią chwilę szukaliśmy prezentów. W klubie losowaliśmy kto dla kogo kupuje prezent ja trafiłam na Kosoka a Zbyszek na Kaliberde. A tak poza tymi klubowymi prezentami kupowaliśmy sobie nawzajem i Miśkowi, bo obiecał, że wpadnie do nas w drugi dzień świąt. Chodząc tak po galerii za chiny nie mogłam wpaść co kupić temu Bartmanowi. W końcu wpadł mi do głowy pomysł. Wstąpiłam do pierwszego lepszego sklepu i kupiłam czarną bluzę, później zakupiłam markery do zrobienia napisów na bluzie. Postanowiłam, że do tego dołożę jeszcze kolaż waszych zdjęć. Aaa.. i zapomniałabym Kosokowi kupiłam zegarek i też mu dorzucę ciuch w postaci koszulki z jakimś śmiesznym tekstem. Z zakupami wróciłam do domu i zabrałam się za robienie napisów na koszulce. Na Kosokowej widniał tekst :"Kiedy teściowa jest na 102? -100 metrów od domu i 2 metry pod ziemią." Lepiej żeby nie pokazał się w niej u swojej przyszłej teściowej. A na Bartmana: „Bez tej bluzy też nieźle wyglądam.''. Jednakże Zbyszek dostanie ją w dwudziestego czwartego grudnia. Zaśmiałam się gdy zobaczyłam wynik mojej pracy. Schowałam prezenty głęboko w szafie do której i tak Zbyszek nie zagląda. Zdjęcia się wydrukowały, wystarczyło je tylko oprawić w ramkę i gotowe.
Wigilia w klubie miała odbyć się trzy dni przed świętami. Ubrana i umalowana czekałam na Bartmana. A mówią, że to kobieta siedzi godzinami w łazience.. a tu proszę on siedzi już tam półtorej godziny. Nareszcie wyszedł.
- No już myślałam, że nie wyjdziesz. A krzyczałeś na mnie, bo za długo siedzie a ty wcale nie lepszy. - wyrzuciłam z siebie swoją złość.
- Oj kochanie, nie złość się tak. Przepraszam. - pocałował mnie – No nie obrażaj się.
- No nie wiem nie wiem. - uśmiechnęłam się łobuzersko.Pocałował mnie jeszcze raz, lecz tym razem bardziej zachłannie i namiętnie. Mruknął.
- Może zostaniemy w domu i zrobimy lepszy pożytek co ? - uśmiechnął się.
- O nie nie panie Bartman. Wychodzimy i to już.- poklepałam go po policzku.
Z miną męczennika zamknął drzwi i samochodem pojechaliśmy do klubu.
Na początku prezes złożył swoje życzenia dla wszystkich a później wraz z księdzem się pomodliliśmy i przyszedł czas na łamanie się opłatkiem. Po wieczerzy przyszła pora na prezenty. Nie obyło się bez śmiechu. Ale najlepszy z tego wszystkiego był Kosok.
- O matko ! - złapał się za głowę.- Jak ja się w to ubiorę ? Ciekawe kto był tak inteligentny ?
- Oj Grzesiu dasz radę jak coś będziesz wiał gdzie pieprz rośnie. - zaśmiał się libero.
Spojrzał się na niego z byka Kosok.
Siatkarze głównie dostawali prezenty związane mniej lub bardziej z siatkówką a ja jako pani fotograf dostałam nową lustrzankę. I tu mnie zamurowało.
- Ej, panowie przepraszam, ale ja tego przyjąć nie mogę. Przecież to fortunę kosztowało. - chciałam to wcisnąć, któremuś z zawodników, ale żaden nie chciał tego ode mnie wziąć.
- Kaja. - załapał mnie za ramiona trener – to jest prezent na gwiazdkę. I przyjmujesz go jak każdy z nas prezenty a tym ile on kosztował to się nie przejmuj. - uśmiechną się trener.
Ze zrezygnowaniem pokręciłam głową.
- No dobrze. Prezent przyjmuje i dziękuje bardzo ale za to zapraszam wszystkich na sesje. - uśmiechnęłam się.
- Nie. Tylko nie dziś. Błagam. - zaczął Zbyszek, a za nim błagać zaczęła cała drużyna a dziewczyny się tylko z nich śmiały. A ja byłam nie ustępliwa i sesja się musiała odbyć.
Wigilia trwała od osiemnastej do dwudziestej drugiej. Padnięci ale szczęśliwi wróciliśmy do mieszkania. Wykąpani poszliśmy spać.
Dzień przed Wigilią zawitał do nas rzeszowski libero – Krzysztof Ignaczak. Nie miałam okazji go jeszcze poznać. Zawitał do nas z całą rodziną.
- Cześć Zbychu. - przywitali się podaniem dłoni.
- Igła.! - zdziwił się Zbyszek na widok kolegi.
- No Igła, Igła. - zaśmiał się.
Weszli do mieszkania, rozebrali się a ja dalej pracowałam w kuchni, nie mogłam z niej wyjść bo pilnowałam ciasta żeby mi się nie przypiekło.
Później wszedł do kuchni. Widać było, że był tu częstym gościem bo wszędzie wchodził bez zapytania. Zdziwił się na mój widok.
- Witam piękną panią – ujął moją dłoń – Krzysztof jestem, ale mówią na mnie Igła – ucałował ją. Na moich policzkach pojawiły się czerwone rumieńce.
- Kaja. Miło mi poznać. - uśmiechnęłam się. Poznałam jeszcze żonę i dzieci Ignaczaka. Bardzo fajna rodzinka.
- Zbychu a ty co tak leżysz na kanapie a Kaja pracuje jak wół w kuchni ? - spojrzał się na niego z byka.
- No...eee...- począł się jąkać.
- Wygoniłam go z kuchni bo nawet warzyw nie umiał posiekać na sałatkę i bałam się że dzień przed świętami wylądujemy na ostrym dyżurze. - uśmiechnęłam się.
- No okej, w kuchni nie musi nic działać ale mieszkanie może poodkurzać. - i tak o to Igła zagonił Zbyszka do roboty. W kuchni została ze mną tylko Iwonka.
- To może ja ci pomogę. - uśmiechnęła się do mnie.
- Nie trzeba. - machnęłam ręką.
- Pomogę, bo ja nie lubię bezczynnie siedzieć. A tak poza tym to Kaja czy moglibyśmy te święta spędzić razem z wami ? Bo wy nie macie najbliższej rodzinny – uśmiechnęła się tak trochę jakby przepraszająco – a we dwójkę święta to co to za święta.
Zaskoczyli mnie tym, że chcą spędzić te święta z nami.
- Jasne, bardzo się cieszę, że nie spędzimy tych świąt ze Zbyszkiem tylko we dwójkę.
I tak pracując i gadając wykonałyśmy wszystkie zadania. Następnego dnia panowie z pomocą dzieci ubrali choinkę a ja z Iwonka szykowałyśmy stół i dokańczałyśmy potrawy na wieczerze a później same poszłyśmy się przygotować na wieczerze. Po połamaniu się opłatkiem zasiedliśmy do stołów. Po kolacji przyszła kolej na prezenty. Całe szczęście że Zbyszek wczoraj się jeszcze wyrwał do galerii handlowej i kupił prezenty dla Ignaczaków. Rozdaliśmy prezenty ale najwięcej śmiechu było przy Bartmanowej bluzie.
I tak o to święta nam minęły w wesołej atmosferze. Państwo Ignaczak odjechali od nas w pierwszy dzień świąt, bo chcieli jeszcze jechać do rodziców a do nas przyjechał Misiek, który obiecał, że wpadnie.
Na Sylwestra zostaliśmy zaproszeni do trenera Piazzy, nie powiem chłopaki nie kryli zaskoczenia. Trzy godziny przed wyjściem wkroczyłam do łazienki. Wzięłam kąpiel, wysuszyłam włosy ułożyłam je w koka i umalowałam. Na końcu włożyłam sukienkę i buty. I byłam gotowa do wyjścia, teraz tylko musiałam czekać na Zbyszka. Nareszcie wyszedł  z łazienki. Wyglądał seksownie. Nie mogłam oderwać od niego oczu.
Uśmiechnięci wyszliśmy i ruszyliśmy w stronę sali, w której mieliśmy dzisiejszej nocy balować. Gdy dotarliśmy na miejsce byliśmy jedną z pierwszych par. Wreszcie miałam okazję poznać żony, partnerki naszych Jastrzębiaków. Impreza rozkręciła się na maksa. Co niektórzy odpadli jeszcze przed dwunastą. A ta część bardziej wytrzymała dotrwała do rozpoczęcia nowego roku.
- Dziesięć, dziewięć.....trzy,dwa,jeden...Szczęśliwego Nowego Roku !- krzyknęliśmy wszyscy.

~*~
I tak o to u Zbyszka rozpoczął się Nowy rok. Zastanawiam się czy cofnąć się na rok 2014 i opisywać MŚ czy już iść normalnie z 2015. Pomóżcie !!!

Pozdrawiam :)
Kasia.!

niedziela, 1 marca 2015

Informejszyn...:D

Niestety dnia dzisiejszego rozdział się nie pojawi. Przyczyna jest awaria internetu :( Tą informacje pisze z telefonu ale rozdziału nie dałabym rady dodać. :( Tak więc rozdział pojawi się nie długo :)

Pozdrawiam :)
Buziaki :**