"Święta, święta, pachnie ciasto
Jadą goście. W domu ciasno
W domu gwar i zamieszanie
Wielka radość i witanie"
Jadą goście. W domu ciasno
W domu gwar i zamieszanie
Wielka radość i witanie"
Dni mijały nam cudownie. Zbyszek z chłopakami grali
znakomite mecze. Kilkakrotnie udało zdobyć się MVP Bartmanowi, to
potem chodził i szczerzył się do niego jak głupi do sera. Ja
jeździłam z nimi i robiłam masę zdjęć, które później
publikowałam na oficjalnej stronie klubu. W końcu nadszedł ten
ulubiony dla mnie czas świąt Bożego Narodzenia. My jak zwykle ze
Zbyszkiem na ostatnią chwilę szukaliśmy prezentów. W klubie
losowaliśmy kto dla kogo kupuje prezent ja trafiłam na Kosoka a
Zbyszek na Kaliberde. A tak poza tymi klubowymi prezentami
kupowaliśmy sobie nawzajem i Miśkowi, bo obiecał, że wpadnie do
nas w drugi dzień świąt. Chodząc tak po galerii za chiny nie
mogłam wpaść co kupić temu Bartmanowi. W końcu wpadł mi do
głowy pomysł. Wstąpiłam do pierwszego lepszego sklepu i kupiłam
czarną bluzę, później zakupiłam markery do zrobienia napisów na
bluzie. Postanowiłam, że do tego dołożę jeszcze kolaż waszych
zdjęć. Aaa.. i zapomniałabym Kosokowi kupiłam zegarek i też mu
dorzucę ciuch w postaci koszulki z jakimś śmiesznym tekstem. Z
zakupami wróciłam do domu i zabrałam się za robienie napisów na
koszulce. Na Kosokowej widniał tekst :"Kiedy teściowa jest na 102?
-100 metrów od domu i 2 metry pod ziemią." Lepiej żeby nie pokazał
się w niej u swojej przyszłej teściowej. A na Bartmana: „Bez
tej bluzy też nieźle wyglądam.''. Jednakże Zbyszek dostanie ją w
dwudziestego czwartego grudnia. Zaśmiałam się gdy zobaczyłam
wynik mojej pracy. Schowałam prezenty głęboko w szafie do której
i tak Zbyszek nie zagląda. Zdjęcia się wydrukowały, wystarczyło
je tylko oprawić w ramkę i gotowe.
Wigilia w klubie miała odbyć się trzy dni przed świętami. Ubrana i umalowana czekałam na Bartmana. A mówią, że to kobieta siedzi godzinami w łazience.. a tu proszę on siedzi już tam półtorej godziny. Nareszcie wyszedł.
- No już myślałam, że nie wyjdziesz. A krzyczałeś na mnie, bo za długo siedzie a ty wcale nie lepszy. - wyrzuciłam z siebie swoją złość.
- Oj kochanie, nie złość się tak. Przepraszam. - pocałował mnie – No nie obrażaj się.
- No nie wiem nie wiem. - uśmiechnęłam się łobuzersko.Pocałował mnie jeszcze raz, lecz tym razem bardziej zachłannie i namiętnie. Mruknął.
- Może zostaniemy w domu i zrobimy lepszy pożytek co ? - uśmiechnął się.
- O nie nie panie Bartman. Wychodzimy i to już.- poklepałam go po policzku.
Z miną męczennika zamknął drzwi i samochodem pojechaliśmy do klubu.
Na początku prezes złożył swoje życzenia dla wszystkich a później wraz z księdzem się pomodliliśmy i przyszedł czas na łamanie się opłatkiem. Po wieczerzy przyszła pora na prezenty. Nie obyło się bez śmiechu. Ale najlepszy z tego wszystkiego był Kosok.
- O matko ! - złapał się za głowę.- Jak ja się w to ubiorę ? Ciekawe kto był tak inteligentny ?
- Oj Grzesiu dasz radę jak coś będziesz wiał gdzie pieprz rośnie. - zaśmiał się libero.
Spojrzał się na niego z byka Kosok.
Siatkarze głównie dostawali prezenty związane mniej lub bardziej z siatkówką a ja jako pani fotograf dostałam nową lustrzankę. I tu mnie zamurowało.
- Ej, panowie przepraszam, ale ja tego przyjąć nie mogę. Przecież to fortunę kosztowało. - chciałam to wcisnąć, któremuś z zawodników, ale żaden nie chciał tego ode mnie wziąć.
- Kaja. - załapał mnie za ramiona trener – to jest prezent na gwiazdkę. I przyjmujesz go jak każdy z nas prezenty a tym ile on kosztował to się nie przejmuj. - uśmiechną się trener.
Ze zrezygnowaniem pokręciłam głową.
- No dobrze. Prezent przyjmuje i dziękuje bardzo ale za to zapraszam wszystkich na sesje. - uśmiechnęłam się.
- Nie. Tylko nie dziś. Błagam. - zaczął Zbyszek, a za nim błagać zaczęła cała drużyna a dziewczyny się tylko z nich śmiały. A ja byłam nie ustępliwa i sesja się musiała odbyć.
Wigilia trwała od osiemnastej do dwudziestej drugiej. Padnięci ale szczęśliwi wróciliśmy do mieszkania. Wykąpani poszliśmy spać.
Dzień przed Wigilią zawitał do nas rzeszowski libero – Krzysztof Ignaczak. Nie miałam okazji go jeszcze poznać. Zawitał do nas z całą rodziną.
- Cześć Zbychu. - przywitali się podaniem dłoni.
- Igła.! - zdziwił się Zbyszek na widok kolegi.
- No Igła, Igła. - zaśmiał się.
Weszli do mieszkania, rozebrali się a ja dalej pracowałam w kuchni, nie mogłam z niej wyjść bo pilnowałam ciasta żeby mi się nie przypiekło.
Później wszedł do kuchni. Widać było, że był tu częstym gościem bo wszędzie wchodził bez zapytania. Zdziwił się na mój widok.
- Witam piękną panią – ujął moją dłoń – Krzysztof jestem, ale mówią na mnie Igła – ucałował ją. Na moich policzkach pojawiły się czerwone rumieńce.
- Kaja. Miło mi poznać. - uśmiechnęłam się. Poznałam jeszcze żonę i dzieci Ignaczaka. Bardzo fajna rodzinka.
- Zbychu a ty co tak leżysz na kanapie a Kaja pracuje jak wół w kuchni ? - spojrzał się na niego z byka.
- No...eee...- począł się jąkać.
- Wygoniłam go z kuchni bo nawet warzyw nie umiał posiekać na sałatkę i bałam się że dzień przed świętami wylądujemy na ostrym dyżurze. - uśmiechnęłam się.
- No okej, w kuchni nie musi nic działać ale mieszkanie może poodkurzać. - i tak o to Igła zagonił Zbyszka do roboty. W kuchni została ze mną tylko Iwonka.
- To może ja ci pomogę. - uśmiechnęła się do mnie.
- Nie trzeba. - machnęłam ręką.
- Pomogę, bo ja nie lubię bezczynnie siedzieć. A tak poza tym to Kaja czy moglibyśmy te święta spędzić razem z wami ? Bo wy nie macie najbliższej rodzinny – uśmiechnęła się tak trochę jakby przepraszająco – a we dwójkę święta to co to za święta.
Zaskoczyli mnie tym, że chcą spędzić te święta z nami.
- Jasne, bardzo się cieszę, że nie spędzimy tych świąt ze Zbyszkiem tylko we dwójkę.
I tak pracując i gadając wykonałyśmy wszystkie zadania. Następnego dnia panowie z pomocą dzieci ubrali choinkę a ja z Iwonka szykowałyśmy stół i dokańczałyśmy potrawy na wieczerze a później same poszłyśmy się przygotować na wieczerze. Po połamaniu się opłatkiem zasiedliśmy do stołów. Po kolacji przyszła kolej na prezenty. Całe szczęście że Zbyszek wczoraj się jeszcze wyrwał do galerii handlowej i kupił prezenty dla Ignaczaków. Rozdaliśmy prezenty ale najwięcej śmiechu było przy Bartmanowej bluzie.
I tak o to święta nam minęły w wesołej atmosferze. Państwo Ignaczak odjechali od nas w pierwszy dzień świąt, bo chcieli jeszcze jechać do rodziców a do nas przyjechał Misiek, który obiecał, że wpadnie.
Na Sylwestra zostaliśmy zaproszeni do trenera Piazzy, nie powiem chłopaki nie kryli zaskoczenia. Trzy godziny przed wyjściem wkroczyłam do łazienki. Wzięłam kąpiel, wysuszyłam włosy ułożyłam je w koka i umalowałam. Na końcu włożyłam sukienkę i buty. I byłam gotowa do wyjścia, teraz tylko musiałam czekać na Zbyszka. Nareszcie wyszedł z łazienki. Wyglądał seksownie. Nie mogłam oderwać od niego oczu.
Uśmiechnięci wyszliśmy i ruszyliśmy w stronę sali, w której mieliśmy dzisiejszej nocy balować. Gdy dotarliśmy na miejsce byliśmy jedną z pierwszych par. Wreszcie miałam okazję poznać żony, partnerki naszych Jastrzębiaków. Impreza rozkręciła się na maksa. Co niektórzy odpadli jeszcze przed dwunastą. A ta część bardziej wytrzymała dotrwała do rozpoczęcia nowego roku.
- Dziesięć, dziewięć.....trzy,dwa,jeden...Szczęśliwego Nowego Roku !- krzyknęliśmy wszyscy.
~*~
I tak o to u Zbyszka rozpoczął się Nowy rok. Zastanawiam się czy cofnąć się na rok 2014 i opisywać MŚ czy już iść normalnie z 2015. Pomóżcie !!!
Pozdrawiam :)
Kasia.!
Wigilia w klubie miała odbyć się trzy dni przed świętami. Ubrana i umalowana czekałam na Bartmana. A mówią, że to kobieta siedzi godzinami w łazience.. a tu proszę on siedzi już tam półtorej godziny. Nareszcie wyszedł.
- No już myślałam, że nie wyjdziesz. A krzyczałeś na mnie, bo za długo siedzie a ty wcale nie lepszy. - wyrzuciłam z siebie swoją złość.
- Oj kochanie, nie złość się tak. Przepraszam. - pocałował mnie – No nie obrażaj się.
- No nie wiem nie wiem. - uśmiechnęłam się łobuzersko.Pocałował mnie jeszcze raz, lecz tym razem bardziej zachłannie i namiętnie. Mruknął.
- Może zostaniemy w domu i zrobimy lepszy pożytek co ? - uśmiechnął się.
- O nie nie panie Bartman. Wychodzimy i to już.- poklepałam go po policzku.
Z miną męczennika zamknął drzwi i samochodem pojechaliśmy do klubu.
Na początku prezes złożył swoje życzenia dla wszystkich a później wraz z księdzem się pomodliliśmy i przyszedł czas na łamanie się opłatkiem. Po wieczerzy przyszła pora na prezenty. Nie obyło się bez śmiechu. Ale najlepszy z tego wszystkiego był Kosok.
- O matko ! - złapał się za głowę.- Jak ja się w to ubiorę ? Ciekawe kto był tak inteligentny ?
- Oj Grzesiu dasz radę jak coś będziesz wiał gdzie pieprz rośnie. - zaśmiał się libero.
Spojrzał się na niego z byka Kosok.
Siatkarze głównie dostawali prezenty związane mniej lub bardziej z siatkówką a ja jako pani fotograf dostałam nową lustrzankę. I tu mnie zamurowało.
- Ej, panowie przepraszam, ale ja tego przyjąć nie mogę. Przecież to fortunę kosztowało. - chciałam to wcisnąć, któremuś z zawodników, ale żaden nie chciał tego ode mnie wziąć.
- Kaja. - załapał mnie za ramiona trener – to jest prezent na gwiazdkę. I przyjmujesz go jak każdy z nas prezenty a tym ile on kosztował to się nie przejmuj. - uśmiechną się trener.
Ze zrezygnowaniem pokręciłam głową.
- No dobrze. Prezent przyjmuje i dziękuje bardzo ale za to zapraszam wszystkich na sesje. - uśmiechnęłam się.
- Nie. Tylko nie dziś. Błagam. - zaczął Zbyszek, a za nim błagać zaczęła cała drużyna a dziewczyny się tylko z nich śmiały. A ja byłam nie ustępliwa i sesja się musiała odbyć.
Wigilia trwała od osiemnastej do dwudziestej drugiej. Padnięci ale szczęśliwi wróciliśmy do mieszkania. Wykąpani poszliśmy spać.
Dzień przed Wigilią zawitał do nas rzeszowski libero – Krzysztof Ignaczak. Nie miałam okazji go jeszcze poznać. Zawitał do nas z całą rodziną.
- Cześć Zbychu. - przywitali się podaniem dłoni.
- Igła.! - zdziwił się Zbyszek na widok kolegi.
- No Igła, Igła. - zaśmiał się.
Weszli do mieszkania, rozebrali się a ja dalej pracowałam w kuchni, nie mogłam z niej wyjść bo pilnowałam ciasta żeby mi się nie przypiekło.
Później wszedł do kuchni. Widać było, że był tu częstym gościem bo wszędzie wchodził bez zapytania. Zdziwił się na mój widok.
- Witam piękną panią – ujął moją dłoń – Krzysztof jestem, ale mówią na mnie Igła – ucałował ją. Na moich policzkach pojawiły się czerwone rumieńce.
- Kaja. Miło mi poznać. - uśmiechnęłam się. Poznałam jeszcze żonę i dzieci Ignaczaka. Bardzo fajna rodzinka.
- Zbychu a ty co tak leżysz na kanapie a Kaja pracuje jak wół w kuchni ? - spojrzał się na niego z byka.
- No...eee...- począł się jąkać.
- Wygoniłam go z kuchni bo nawet warzyw nie umiał posiekać na sałatkę i bałam się że dzień przed świętami wylądujemy na ostrym dyżurze. - uśmiechnęłam się.
- No okej, w kuchni nie musi nic działać ale mieszkanie może poodkurzać. - i tak o to Igła zagonił Zbyszka do roboty. W kuchni została ze mną tylko Iwonka.
- To może ja ci pomogę. - uśmiechnęła się do mnie.
- Nie trzeba. - machnęłam ręką.
- Pomogę, bo ja nie lubię bezczynnie siedzieć. A tak poza tym to Kaja czy moglibyśmy te święta spędzić razem z wami ? Bo wy nie macie najbliższej rodzinny – uśmiechnęła się tak trochę jakby przepraszająco – a we dwójkę święta to co to za święta.
Zaskoczyli mnie tym, że chcą spędzić te święta z nami.
- Jasne, bardzo się cieszę, że nie spędzimy tych świąt ze Zbyszkiem tylko we dwójkę.
I tak pracując i gadając wykonałyśmy wszystkie zadania. Następnego dnia panowie z pomocą dzieci ubrali choinkę a ja z Iwonka szykowałyśmy stół i dokańczałyśmy potrawy na wieczerze a później same poszłyśmy się przygotować na wieczerze. Po połamaniu się opłatkiem zasiedliśmy do stołów. Po kolacji przyszła kolej na prezenty. Całe szczęście że Zbyszek wczoraj się jeszcze wyrwał do galerii handlowej i kupił prezenty dla Ignaczaków. Rozdaliśmy prezenty ale najwięcej śmiechu było przy Bartmanowej bluzie.
I tak o to święta nam minęły w wesołej atmosferze. Państwo Ignaczak odjechali od nas w pierwszy dzień świąt, bo chcieli jeszcze jechać do rodziców a do nas przyjechał Misiek, który obiecał, że wpadnie.
Na Sylwestra zostaliśmy zaproszeni do trenera Piazzy, nie powiem chłopaki nie kryli zaskoczenia. Trzy godziny przed wyjściem wkroczyłam do łazienki. Wzięłam kąpiel, wysuszyłam włosy ułożyłam je w koka i umalowałam. Na końcu włożyłam sukienkę i buty. I byłam gotowa do wyjścia, teraz tylko musiałam czekać na Zbyszka. Nareszcie wyszedł z łazienki. Wyglądał seksownie. Nie mogłam oderwać od niego oczu.
Uśmiechnięci wyszliśmy i ruszyliśmy w stronę sali, w której mieliśmy dzisiejszej nocy balować. Gdy dotarliśmy na miejsce byliśmy jedną z pierwszych par. Wreszcie miałam okazję poznać żony, partnerki naszych Jastrzębiaków. Impreza rozkręciła się na maksa. Co niektórzy odpadli jeszcze przed dwunastą. A ta część bardziej wytrzymała dotrwała do rozpoczęcia nowego roku.
- Dziesięć, dziewięć.....trzy,dwa,jeden...Szczęśliwego Nowego Roku !- krzyknęliśmy wszyscy.
~*~
I tak o to u Zbyszka rozpoczął się Nowy rok. Zastanawiam się czy cofnąć się na rok 2014 i opisywać MŚ czy już iść normalnie z 2015. Pomóżcie !!!
Pozdrawiam :)
Kasia.!
Jej, wspaniały rozdział! Kocham to opowiadanie, pisałam to już?? :D
OdpowiedzUsuńŚwięta z Igła ----------- > > Ja tak chcę! Zapraszam do mnie na kolejne XD
Między Kają a Zbyszkiem się układa <3 Mam nadzieję, że tak będzie dłuugo. Chociaż znając życie, coś stanie na drodze do ich szczęście :c
Mam nadzieję, że ten blog będziesz pisała wieki bo jest zajebisty!
Co do tego Twojego pomysłu... Zrobisz jak zechcesz. Ja się dostosuję, przeczytam wszystko co napiszesz ;**
Pozdrawiam, buziaki ;**
PS. U mnie dziś pojawi się nowy ;) http://nie-zapomnij-omnie.blogspot.com/
Dziękuje Ci bardzo :*
Usuńfajnie ,że Kai się układa z Zbyszkiem, mam nadzieję,że nic się nie stanie ,że będą musieli się rozstać. Czekam z niecierpliwością na kolejny. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńKocham ten blog i to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńPrezenty dla chłopaków są świetne a teksty na bluzkach BOMBOWE :D
Igła jaki z niego "dyktator" zagonił Zbyszka do sprzątania :)
I tak jak Wik acz także chciałabym spędzić święta z Igłą *.*
A co do Twojego pytania, to nie wiem, zrobisz jak będziesz uważać :D Jakbyś nie zrobiła i tak będzie świetnie :D
Czekam na następny :*
Pozdrawiam :)
Buziaki :**