sobota, 23 maja 2015

17.

"Mnie też było ciężko.
Nawet nie dlatego,że go
nie było tylko dlatego,że
obiecał być."

Następnego dnia obudziłam się dziesięć minut przed śniadaniem. Wyglądem przypominałam alkoholika, który co najmniej tydzień w ogóle nie trzeźwiał.Katastrofa normalnie.W łazience spędziłam dobre pół godziny. To co że chłopaki się dobijali, pytając czy idę na śniadanie. Jasne, że ide ale nie mogę im sie tak pokazać. Na stołówkę zeszłam pod koniec śniadania. Ja sie martwiłam bo wyglądam jak alkoholik czy upiór ale panowie wcale nie byli lepsi. Siedzieli i tylko dłubali w tym co mieli na talerzach, inni znowu przysypiali z głowa na stole. Tylko im zdjęcie zrobić i wstawić na jakis portal społecznościowy typu Facebook i pokazać jak polscy siatkarze wygladają po seansie filmowym. Ciekawe co Antiga na to wszystko powiedział ale czuję, że będzie cieżko dziś na treningach, oj będzie.
- Jak tam panowie żyjecie ? Wyspaliście się ? - przysiadłam sie do nich.
- Kaja proszę Cię, ciszej. - odezwał sie Pit.
- No ale co ja wam robię, wiedzieliście, że macie trening z samego rana trzeba było nie oglądać filmów do pierwszej w nocy.A co na to Stefan powiedział ?- spojrzałam na zmarnowanych siatkarzy.
- No co miał powiedzieć ? - spytał się Karol
- No nie wiem, pragnę zauważyć, że jestem tu od pięciu minut.
- Powiedział,że będzie taki trening jakiego jeszcze nie mieliśmy.- i jak na zawołanie panowie jękneli. Co się dziwić, komu by się chciało ćwiczyć po góra pięciu godzinach snu ? Chyba nikomu.
- A gdzie Igła z Bartmanem ? - spytałam. Kurczę chyba się coś nie dobrego dzieje z naszym atakującym skoro rzadko bywa w towarzystwie reszty drużyny a spotkać go można tylko z Igłą. Muszę Krzyśka spytać o co chodzi ? I czy to ma coś wspólnego ze mną ? 
Po śniadaniu wszyscy ruszyliśmy po swoje rzeczy i poszliśmy na trening. Rzeczywiście trening był cholernie ciężki. Chłopakom się oberwało, że mogli nie siedzieć po nocach tylko spać a przy okazji i mnie że i ja w tym brałam udział. I że jako jedyna kobieta w drużynie powinnam dawać im przykład. Ale jak do diaska ja mam dawać przykład facetom i to jeszcze takiej grupie ? To jest awykonalne. Po trzech godzinach ciężkiej harówki wróciliśmy do swoich pokoi. W których zapewne każdy legł na łóżku i uciął sobie drzemkę przed obiadem i przed kolejnym treningiem, tym razem na siłowni. Ja wzięłam długą i odprężającą kąpiel. Siedząc tak w wannie znów naszły mnie myśli o Zbyszku. Czemu on chciał skoczyć z tego okna? Przecież jakby trener się dowiedział to już by go w drużynie nie było. Ale od czego jest Igła który wcisnął jakąś bajkę trenerowi i ludzią zajmującym się naprawą okien, że jak wrócili do pokoju po treningu tak zastali już wybite okno. Grunt, że mu w to uwierzyli, chociaż Antiga jakoś sceptycznie do tego podszedł. Widać było że analizował każde słowo libero czy aby na pewno mówi prawdę. Może on chciał skoczyć bo nie chce mu wybaczyć tej zdrady? Że staram się go unikać? Że zaczęłam się bliżej poznawać z Kubiakiem ? Matko,przecież jak my byśmy zostali parą to on był Kubiaka zabił, albo obaj nawzajem by się pozabijali.Co ja mam robić ? Niech mi ktoś pomoże ! Czemu, mnie Panie Boże posłałeś na ten świat, żebym musiała cierpieć brak rodziców, rozstanie z chłopakiem i inne życiowe dramaty jakie mnie spotkały. Na czternastą wszyscy stawiliśmy się na stołówce, na obiad.
- Co wszyscy robiliście,że słyszałam nawet jak mi mucha lata w pokoju, taka cisza ?
- Spaliśmy,regenerowaliśmy siły na kolejny morderczy trening.- odparł Igła. O dziwo on i Bartman byli uśmiechnięci i zachowywali się tak jak gdyby nigdy nic. Podejrzane.
- I jak jesteście gotowi na siłkę ? - uśmiechnęłam się do nich, nadziewając na widelec ziemniaka.
- Taaa...- stęknął Krzysiek- Ale jutro rano nie będę mógł ruszyć najmniejszym palcem u nogi.- westchnął.
- Oj no nie przesadzajcie. Ten trening nie był taki zły. Przynajmniej miałam chwilę spokoju.
- Małpa.- wydarł się Wrona.- Jeśli on nie był trudny to zapraszamy teraz na trening poćwiczysz sobie z nami, myślę, że Stefan nie będzie miał nic przeciwko.- mina mi zrzedła, ten trening był okropny.
- Właśnie chodź z nami na siłkę. Kto jest za ? - spytał Konar. Na moje nieszczęście ręce podnieśli wszyscy.Jęknęłam tylko.
- No okej, pójdę z wami i będę ćwiczyć.
Po obiedzie poszłam do pokoju i przebrałam sie w strój sportowy, włosy związałam w koka i wyszłam gotowa na te męczarnie.Mam nadzieje że Antiga mi troche poluzuje bo inaczej to ja tam umrę.
Trening ciągnął mi się w nieskończoność, ale dałam radę. W sumie nie było tak źle. Wchodząc do ośrodka zaczepiła mnie pani z recepcji, mówiąc że na stołówce czeka na mnie gość. Zdziwiona podziękowałam i ruszyłam we wskazane miejsce.Osoba a w zasadzie osoby, które na mnie czekały to moi domniemanymi "rodzice".
- Witaj Kaju.
- Czego chcecie ? I po co tu przyjechaliście ? Przeszkadzacie mi w pracy. - odparłam surowo.
- Chcieliśmy z tobą porozmawiać. - odpowiedziała kobieta- Może usiądziemy ?
- Dobrze poświęce wam góra dziesięć minut i to wszystko. Nie oczekujcie ode mnie więcej.Okej ? - pokiwali na tak głowami. - No to słucham. - założyłam ręce na biodra.
- Posłuchaj, wiemy że jako rodzice się nie spisaliśmy i masz prawo nas za to nie nawidzieć, ale nasza sytuacja materialna jest straszna. Nie mamy za co opłacić rachunków, za co kupić jedzenie itp. Dlatego też przychodzimy do ciebie z prośbą o pomoc. No bo tobie się jak widać powodzi masz dobrą pracę i zapewne mało nie zarabiasz a do tego masz bogatego chłopaka. I nasza prośba polega na tym czy nie pożyczyłabyś nam trochę pieniędzy ? - zakończyła swoją wypowiedź kobieta.
- Co proszę ?! Nie pożyczę wam żadnych pieniędzy. Nie ma takiej opcji. W ogóle jak śmialiście przychodzić tu i prosić mnie o pomoc ? Jesteście bezczelni! Mnie przez dwadzieścia lat nie miał kto dać nawet złotówki na lizaka. Wynoście się stąd i nie wracajcie. Nie chcę was znać.- wykrzyczałam im to prosto w twarz.
- Ale Kaja zrozum, że my byliśmy młodzi, nie mieliśmy pieniędzy na wychowanie dziecka, nasi rodzice też nie byli w stanie nam pomóc więc jedynym rozwiązaniem było oddanie cię do domu dziecka.
- Nie ja was nigdy nie zrozumie i chyba nawet tego nie chce. Ja nigdy nie oddałabym dziecka choćbym miała sama nie jeść to bym mu czegoś takiego nie zrobiła. Tacy ludzie nie mają serca. A teraz żegnam.- pokazałam im ręką drzwi.
- Kaja b..- zaczęła płakać kobieta.
- Chodź i nie rób scen. Damy rade jakoś i bez niej. A ona nas jeszcze popamięta.- wziął ją pod rękę i wyszli z ośrodka. Ja biegiem udałam się do pokoju. Miałam chęć płakać, ale powiedziałam sobie że przez takich ludzi nie będę płakać. Wzięłam prysznic,ubrałam się i wyszłam z ośrodka. W drodze do pobliskiego sklepu przyszedł mi sms: "Masz czas dziś o dwudziestej ? O.". O Juantorena jak ja dawno go nie widziałam. Uśmiechnęłam się i zaczęłam odpisywać:"O Osmany...:* Jasne że mam.K."zaraz przyszedł następny:" To bądź na skajpie.:* Pogadamy.:)O." "Okej. Do usłyszenia.K.:*" W sklepie kupiłam dwie butelki wody mineralnej, czekolade, paczkę żelek i herbatniki. Zadowolona z zakupów wróciłam do pokoju. Zaraz za mną wpadł Kurek.
- O Kaja !
- A coś ty taki zdziwiony przecież to mój pokój.- zerknęłam na niego.
- Nie jestem zdziwiony tylko po prostu cieszę się że cie widzę bo mam do ciebie pilną sprawe. Może pójdziemy na spacer mamy jeszcze godzinkę do kolacji ? 
- Jasne, chodźmy. - uśmiechnęłam się do niego. Kurek się jakoś dziwnie zachowywał był spięty, zdenerwowany jakby co najmniej miał maturę zdawać. 
Udaliśmy się w stronę parku. 
- To powiesz o co chodzi ? 
- Słuchaj bo ja się zakochałem.- spojrzał na mnie nie śmiało.
- No to gratulację. - uścisnęłam go- A kim jest ta twoja wybranka ? 
- I tu jest właśnie pies pogrzebany.Bo widzisz ja zakochałem się w byłej dziewczynie przyjaciela a o którą on nadal stara się walczyć. I nie wiem co robić? Zatrzymać to dla siebie i nie mówić jej o tym czy powiedzieć jej o tym i zobaczyć co ona na to mi odpowie ? - usiadł na ławce i schował twarz w dłoniach.
- Ej Bartek nie załamuj się. Moim zdaniem powinieneś jej o tym powiedzieć. Może ona już nic nie czuje do swojego byłego i nie odrzuci twojej miłości.
- Tak myślisz ? 
- Tak Bartku. A teraz powiedz mi co to za dziewczyna ? 
- Ty Kaja.- powiedział cichutko.
- Kto bo chyba niedosłyszałam.? 
- Ty Kaja. To w tobie się zakochałem. Przepraszam.- spojrzał na mnie.Mnie zamurowało. Kurek się we mnie zakochał. 
- Nie, Bartek nie masz za co przepraszać. Tylko mnie tym troche zaskoczyłeś. 
- Dobra Kaja nie próbuj mnie pocieszać i tak jestem na straconej pozycji.
- Ale ja cie nie powiedziałam że nie. Tylko mam do ciebie prośbę daj mi czas do zastanowienia, ja to muszę sobie przemyśleć. Obiecuje że jutro na śniadaniu dam ci ostateczną odpowiedź.
- Jasne, będę czekał. Wracamy ? 
- Tak wracajmy zaraz kolacja.
Do ośrodka weszliśmy akurat jak zaczęli wydawać kolację. 
- Kaja, co to za gość był ? Sorry za wścipskość ale krzyczałaś tam na kogoś i martwimy się o ciebie.- mówił Ziomek.
- Tak w zasadzie to goście. To byli moi rodzice. 
- Ale jak rodzice ? - spytał zdezorientowany Perła- Przecież ty..
- To może ja zacznę od początku. Słuchajcie to było tak...- i zaczęłam jej opowiadać o sobie, powiedziałam im także o chłopaku który mnie zdradził ale nie powiedziałam im o kogo chodzi.
- Kaja a co jeśli oni spełnią tę groźbę, że jeszcze ich popamiętasz ? - spytał zmartwiony Wiśnia.
- Nie wiem.- wzruszyłam ramionami.- Pożyjemy zobaczymy jak na razie chcę sie cieszyć tym co teraz, że mogę być tu z wami, i ciężko zapierniczać. - uśmiechnęłam się.
- Ale wiesz, że jak coś możesz na nas liczyć ? - spytał Igła.
- Tak wiem. Dziękuje. Jesteście kochani.
Kolacja minęła nam na śmianiu się z dowcipów jakie opowiadali Winiar z Igła. Później poszłam do pokoju i czekałam na połączenie od Juantoreny. Pięć minut po ósmej zadzwonił.
- Cześć piękna. - przywitał się po angielsku. Nasze rozmowy zawsze odbywały się w tym języku.
- Cześć przystojniaku. - uśmiechnęłam się do niego. - Co słychać ? Jak na zgrupowaniu ?
- A wszystko po staremu. Na treningach jak to na treningach wycisk ale jak chce sie coś wygrać to trzeba pracować. A Tobie jak tam ? Jak żyjesz z Bartmanem ? Cud że się nie pozabijaliście, no chyba że ty go gdzieś po cichu zakopałaś  co ?
- U mnie też po staremu. A ze Zbyszkiem jakoś leci. Staram się go unikać i nie martw się nie zakopałam go nigdzie choć sam...- i tu ugryzłam się w język.
- Co sam ? - spojrzał na mnie zaciekawiony. - Kochana wiesz że możesz mi wszystko powiedzieć i to zostanie między nami.
- No bo chodzi o to że on chciał skoczyć z okna.
- Co ?!- był w szoku. - Co mu do łba strzeliło ?
- Sama sobie to pytanie zadaję. Ale całe szczęście Igła wrócił się do pokoju po telefon i nie dopuścił do tragedii. Cała akcja się nie wydała, Zbyszek jest w kadrze a wybite okno wytłumaczyli, że jak wrócili do pokoju po treningu to już takie zastali.
- W życiu bym się nie spodziewał po nim takich rzeczy. A ty jak myślisz dlaczego chciał to zrobić ?
- Ja już milion opcji wymyśliłam ale najbardziej prawdopodobna jest jedna.- skrzywiłam się na samą myśl.
- Że on chciał to zrobić bo nie chcesz go wysłuchać, z bezradności wobec ciebie i własnej nie mocy psychicznej  ? - ja mu tylko przytaknęłam skinieniem głowy/- To może porozmawiaj z nim. Może to nie było tak jak to widziałaś. Może on tego nie chciał, może to ta dziewczyna go zaskoczyła.
- Nie wiem Osmany co mam już myśleć. Wszystko mi się wali. - zaczęłam płakać.
- Ej Kaja proszę cie nie płacz. Stało się coś jeszcze. ? - spytał zmartwiony.Otarłam łzy rękawem od bluzy.
- Dzisiaj w ośrodku pojawili się moi "rodzice". Chcieli żebym im pożyczyła pieniądze na życie. Bo ich stan majątkowy jest krytyczny. Pogoniłam ich gdzie pieprz rośnie, lecz jeszcze przed wyjściem zagrozili mi że ich popamiętam. A do tego Bartek wyznał mi miłość. Co robić Osmany ? Pomóż. - spojrzałam na niego ze łzami w oczach.
- Po pierwsze rodzicami się nie przejmuj jak coś masz mnie, jak się domyślam to chłopaki też nie dadzą cie skrzywdzić nawet i Zbyszek. A co do Kurka to przemyśl co czujesz. Czy warto jest się pakować w związek, który nie ma przyszłość. Jeśli masz być z Kurkiem żeby jego uszczęśliwić a samej być smutnej i co najważniejsze robić to na złość Zbyszkowi to się w to nie pakuj. Nie warto Kaja, naprawdę. Później oboje z Bartkiem będziecie cierpieć. Jeśli jesteście przyjaciółmi to nie psujcie tego nie udanym związkiem. Lepiej się przyjaźnić niż później psy na sobie wieszać.
- Może masz i rację.
- Nie Kaja. Ja na pewno mam rację.A teraz idź weź długą kąpiel i idź spać. Wszystko się ułoży, zobaczysz.
- Dobrze. Dziękuje ci Osmany. Jesteś niezastąpiony. - uśmiechnęłam się do niego.
- Wiem.
- Skromny jak zawsze.
- Idź. Jutro się zgadamy. Kolorowych snów mała. - posłał mi całusa.
- Kolorowych snów Osmany. Pa. - też posłałam mu buziaka.
Po zakończeniu połączenia za radą Juantoreny poszłam wziąć długą kąpiel. Później oddałam się w objęcia Morfeusza. Zobaczymy czym zaskoczy nas jutro.

~*~
Tyle moi drodzy. :)

Pozdrawiam :*
Kasia.!

wtorek, 12 maja 2015

16.

"Czasem kobieta
musi być bezduszną jędzą,
żeby dać sobie radę
w życiu...
Ale wierzcie mi-
bycie jędzą to też
ciężka praca."

Do pokoju wszedł Zbyszek. Jego i moja mina wyrażała chyba to samo:szok, zdziwienie. Pierwszy otrząsnął się Zbyszek.
- Kaja!, co ty tu robisz ?
- O to samo mogłabym spytać ciebie. - odpowiedziałam szorstko.
- Ja o ile mi dobrze wiadomo zostałem powołany na kadrę, dzisiaj zaczyna się zgrupowanie i to jest mój pokój.- powiedział spokojnie.
- Ale czekaj czekaj...co powiedziałeś ?
- No że dost..- przerwałam mu.
- Nie.. to ostatnie.
- No że to mój pokój.
- Ale to nie możliwe. Cholera!. Wiedziałam, że z tego nie może być nic dobrego.
- Teraz to ja nic nie rozumiem.- podrapał się po głowie.
- Ano chodzi o to, że mieszkamy tzn. mieliśmy mieszkać razem w pokoju.- odparłam zła- Idę do recepcji, może się pomylili. Ja nie będę mieszkać z Tobą w pokoju.
Zbyszek chciał coś jeszcze powiedzieć ale nie zdążył bo wyszłam z pokoju. Do recepcji szłam cała wściekła. Na miejscu spotkałam jeszcze Igłę.
- Kaja, a co ty tu robisz ? Stało się coś ? - czyli o mojej pracy tutaj nikt nie wiedział.
- Pracuje, przynajmniej mam taki zamiar. Lecz teraz przepraszam Cię ale ide zrobić rozrube w recepcji.- i minęłam go.
- Czekaj idę z Tobą.- pobiegł za mną.- W końcu ktoś Cię musi pilnować.
Doszłam do lady, gdzie siedziała młoda dziewczyna.
- Dzień dobry nazywam się Kaja Makowska, dziś zaczynam pracę z siatkarzami. I zaszła chyba mała pomyłka.
- Dzień dobry, tak a co się stało ? - spojrzała na mnie.
- Mianowicie dostałam pokój z jednym z zawodników. Czy nie dałoby rady jakoś to zmienić.?
- Już sprawdzę..- zaczęła klikać coś na komputerze, po chwili znów na mnie spojrzała - Wie pani co z tego co sprawdziłam to rzeczywiście ma pani pokój sto piętnaście z panem Zbigniewem Bartmanem.
Już mnie tam szlag powoli trafiał.
- A może mi pani powiedzieć kto ustalał pokoje ?
- Moja koleżanka z drugiej zmiany.
- I czy to ona decydowała kogo z kim umieścić czy dostała już dokładną rozpiske ?
- To znaczy to jest tak, że my dostajemy całą listę osób kto będzie tu mieszkał i sami ich rozmieszczamy.
- Okej. Dziękuje. - odeszłam od niej.
 Znów ruszyłam do pokoju, po swoje walizki. Nie będe mieszkać z Bartmanem, pracować okej bo nie mielibyśmy jakiegoś dużego kontaktu ze sobą ale mieszkać?! W życiu. Wparowałam wściekła do pokoju i wzięłam walizki i skierowałam się do wyjścia.
- Kaja moge wiedzieć co robisz ? - spytał Zbyszek.
- Nie widzisz ? Wyjeżdżam. -odparłam zimno.- Cześć.- i wyszłam.
Zaraz za mną wybiegł.
- Kaja pogadajmy. - złapał mnie za nadgarstek.
- Puszczaj mnie. Nie mamy o czym ze sobą rozmawiać.
- Daj sobie wytłumaczyć to wszystko. Proszę Cię.
- Nie. I koniec kropka. Szkoda mojego cennego czasu. A teraz sorry ale się spieszy. Pozdrów chłopaków ode mnie.Pa.- już miałam wsiadać do windy, gdy coś mi się przypomniało - A Zbyszek..- odwrócił się z nadzieją wymalowaną na twarzy - pozdrów Kaję.- teraz już odeszła z uśmiechem na twarzy.
Jednakże nie dane mi było daleko ujść po wyjściu z ośrodka. Zaraz za mną wylecieli Igła z Kubiakiem na czele a za nimi Pit, Wiśnia  i Kłos a do tego pod ośrodek podjechał samochodem pan prezes Papke. Wysiadł z samochodu i podszedł do mnie.
- Witam, pani Kaja ?
- Tak. Dzień dobry a zarazem i do widzenia.
- A to dlaczego?
- No chodzi o to że Kaja dostała pokój z Bartmanem. Ale ich wspólne mieszkanie mogłoby się tragicznie skończyć.- wyjaśnił Igła a ja go tylko zmroziłam wzrokiem.
- Niech pani da mi chwilkę, zaraz to wyjaśnię.
- Dobrze. - przytaknęłam.
- To niech pani sobie tu usiądzie i pozna siatkarzy a ja ide.- pokazał dłonią ośrodek.
Zawróciłam z walizką i przycupnęłam na jednej z ławek stojącej pod ośrodkiem.Po kilku minutach wrócił zadowolony Papke.
- Gotowe.Ma pani pokój jednoosobowy z dala od Zbyszka.
Chłopaki się zaśmiali.
- To jak zostanie pani ?
- Teraz tak. Z przyjemnością zostanę.- uśmiechnęłam się do niego.
- Super.
Razem z Pawłem, bo tak kazał sobie mówić, poszliśmy do mojego nowego pokoju by podpisać umowę. Po opuszczeniu pokoju przez prezesa zaczęłam się rozpakowywać. W sumie nie było tego dużo, ale zajęło mi to trochę czasu. Po skończeniu pracy ległam zmęczona na łóżku.Leżąc tak naszły mnie myśli czy aby na pewno dobrze zrobiłam przyjmując tę posadę. No bo w końcu jak by nie patrzeć będę pracować ze swoim byłym, którego najchętniej to bym w kosmos wysłała.Moje jakże ciekawe myśli przerwało pukanie do drzwi.
- Kaja, zapraszam na obiad.- wszedł uśmiechnięty Igła.
- Idę. Dzięki że mnie poinformowałeś. - wstałam z łóżka i razem z libero skierowaliśmy się na stołówkę

Wchodząc tam nie myślałam, że będzie tu tylu sportowców.A tu siedzą i lekkoatleci i łyżwiarze szybcy i ciężarowcy. Wow.
- To tylko dzisiaj tak jest. - szepnął mi na ucho Igła.- Od jutra każdy ma swój rozkład posiłków.
 Igła zaprowadził mnie do stolika gdzie siedział on,Kubiak, Bartman,Winiar i Mario a teraz jeszcze ja.
- Smacznego. - życzyłam wszystkim tym którzy zdołali to usłyszeć.
- Kaja, a komu ty kibicujesz ? - spytał siedzący przy stoliku obok Wrona.
- Nikomu. Ciężko jest wybrać klub któremu miałabym kibicować.
- A jesteś z kimś ? - spytał Drzyzga. Bartmanowi łyżka wyleciała z ręki.
- Nie. Nie potrzebuje faceta, który przy pierwszej lepszej okazji mnie zdradzi.-poczułam kopnięcie w nogę pod stołem. Igła. Spojrzał na mnie z byka. Niech się nie czepia, przecież nie powiedziałam o kogo mi chodzi.Wtem Zbyszek nie kończąc obiadu opuścił stołówkę.
- A temu co ?- odezwał się Winiar.
- Kto go wie. - wzruszył ramionami Ziomek. - Już od jakiegoś czasu nie można się z nim dogadać. Jakiś taki przybity chodzi.
- Normalnie jak nie nasz Zbychu. - dodał swoje trzy grosze Rucy.
- Ty - szturchnął Igłe Mika - może on nadal tak przeżywa śmierć rodziców. Bo ile to już minęło ?
- Mamy maj to jakoś tak osiem miesięcy. - próbował się doliczyć Konarski.
- Tak, nie długo będzie osiem miesięcy. Dokładnie dwudziestego maja.- odpowiedziałam od niechcenia mieszając łyżką zupę.
- A ty skąd to wiesz ?- spytał Konar.
- Wiecie - spojrzałam po każdym z nich - portale plotkarskie typu ciacha.net - wzruszyłam ramionami.
 Musieli uwierzyć w to bo nie pytali już o nic więcej.Po posiłku każdy oddalił się w swoim kierunku. Ja postanowiłam zwiedzić okolicę, tak więc wybrałam się na spacer. Chodziłam tak jakieś dwie godzinki. Wracając wybrałam drogę przez park. Widok jaki tam zastałam skruszyłby serce nie jednego zagorzałego twardziela. Na ławce siedział Zibi i płakał jak małe dziecko. Przypomniał mi sie tamten moment jak zastałam go w parku w Jastrzębiu w tamte wakacje.Ludzie przechodzili co niektórzy pytali czy coś się stało, czy mogą mu jakoś pomóc? ale nie uzyskując odpowiedzi odchodzili.Mnie samej się serce krajało. Już chciałam podejść, wszystko mu wybaczyć ale nogi nie chciały ruszyć sie z miejsca.Coś w środku mnie powstrzymywało. Sama nie wiem co: może serce, może rozum. Nie mam zielonego pojęcia.Ze łzami w oczach pobiegłam do ośrodka.Całe szczęście że nie spotkałam żadnego siatkarza. Wpadłam do pokoju, zamknęłam go na klucz i padłam twarzą w poduszkę- płacząc. Nie mogłam się uspokoić, wreszcie zmęczona tym wszystkim usnęłam. Obudził mnie dzwoniący telefon.
- Kaja, Matko Boska gdzie ty jesteś ? 

- Misiu w pokoju jestem. Byłam zmęczona podróżą i spacerem więc ucięłam sobie krótką drzemkę.
- Wiesz jak sie o ciebie martwiłem- słychać było po jego głosie, że wielki kamień spadł mu z serca.- Schodzisz na kolację.  ?
- Tak, idę.
- To do zobaczenia za piętnaście minut na dole.- i się rozłączył.
 Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki się ogarnąć.Byłoby całkiem nieźle gdyby nie zaczerwienione oczy i sińce pod oczami.Szybka korekta i było dobrze.Kilka minut przed osiemnastą zeszłam na stołówkę.Usiadłam przy tym samym stoliku co na obiedzie ale coś było nie tak.
- Ej..a gdzie Bartman ? - no właśnie to jego mi brakowało, spytał Mario.
 W tym momencie zadzwonił mi telefon. Igła.
- Halo.
- Kaja chodź do mnie do pokoju. Tylko szybko błagam Cie.- i połączenie zostało zakończone.
- Idę.- mruknęłam pod nosem. - Przepraszam chłopaki siły wyższe wzywają. - uśmiechnęłam się i odeszłam od  stolika.
 Do pokoju wparowałam jak burza. Tam zastałam Bartmana siedzącego na jednym z łóżek jeszcze bardziej załamanego niż go widziałam w parku i Igłę chodzącego po pokoju.
- Co się dzieje? - spytałam patrząc to na jednego to na drugiego.
- Tego debila spytaj. -wskazał palcem Zibiego Igła. Spojrzałam na niego wyczekująco.
- Cholera, powiecie mi o co chodzi? Bo jak nie to wracam na kolację. - wkurzyłam się.
- Ten idiota chciał skoczyć z okna, tylko dobrze, że wróciłem się po telefon do pokoju bo by była tragedia - dopiero teraz zauważyłam wybite okno.- Ot i cała historia.- powiedział Igła.
- Sorry ale nie mogłeś po prostu otworzyć tego okna ? - spojrzałam na Bartmana a Igła tylko warknął na mnie.- No co ? - spojrzał się na libero.- Przecież ja mu nic nie zrobiłam, skakać też mu nie kazałam. A co mu do tego pustego łba strzeliło nie wiem. I też nie wiem czy chcę wiedzieć.Jak nie masz już żadnej sprawy do mnie to wracam na dół. Pa.- i wyszłam.
 Wróciłam na stołówkę. Siatkarze jeszcze jedli.Panie kucharki były tak miłe, że dały mi kanapeczki z dżemem i szklankę mleka.
- O co poszło z Igłą ? - spytał Winiarski.
- Skąd wiesz że byłam u Igły. ?
- Słychać było jak krzyczał ale nie zrozumieliśmy co.O co wam poszło ?
- O nic. Głupota.- machnęłam ręką.
Nie pytał już o nic.
- Kaja a kiedy ty masz urodziny? - spytał Ziomek.
- Osiemnastego lipca kończę dwadzieścia lat.
 Po kolacji rozeszliśmy się do swoich pokoi. Za pół godziny mieliśmy wstawić sie  w pokoju Ziomka i Gumy na seans filmowy. Równo o dwudziestej zebraliśmy się w pokoju, na seans nie wstawili się tylko Igła i Bartman.. Zaczęliśmy od horroru: Piranie 3D. Śmiechu było przy tym nie mało. To znaczy nie z samego filmu bo jak sama nazwa gatunku wskazuje, że był to horror, to był śmiech z Pita.On był uzbrojony.Mianowicie miał plastikowy widelczyk i jak była jakaś straszna scena to wbijał go w gołą nogę, siedzącego obok, Wlazłego.Później oglądaliśmy już komedię: Czego pragnę kobiety. Większość chłopaków odpadła kilka minut po północy. Ja dotrwałam do końca czyli do pierwszej.

~*~
Finito na dzisiaj. :D
Podoba się ? :)

Pozdrawiam:**
Kasia.!

poniedziałek, 4 maja 2015

15.

"Są ludzie, wyjątkowi...
Tacy, którzy z miejsca przyciągają,
swoją osobę....
Bije z nich ciepło,miłość i dobro...
Wtedy wiadomo, że są wspaniali...
Wybrani...
I takich właśnie, świat potrzebuje...
Takich jak
TY. "

- To jak powiesz mi co Cię gryzie.Wiesz jak nie chcesz to nie mów - wzruszył ramionami - Ale wiem z własnego doświadczenia, że rozmowa pomaga.
Właściwie to on ma rację. On mnie nie zna. Nie będzie mnie oceniał.
- Powiem Ci, ale obiecaj, że to zostanie między nami. - spojrzałam na niego.
- Słowo.
- To może od początku...
- Najlepiej by było....- zaśmiał się siatkarz.
- Jak będziesz mi przerywał to ci nic nie powiem. -spojrzałam na niego bykiem.
- Okej, przepraszam. Mów. Buzia na kłódkę.
- Więc...- widziałam, że chciał już coś powiedzieć ale przemilczał to. Zaczęłam mu opowiadać o tym jak wychowywałam się w domu dziecka, jak poznałam Marcela, później o poznaniu Zbyszka, akcji z Konradem,o "rodzicach", zdradzie Bartmana aż do dzisiaj.Siatkarz szedł i słuchał, ani razu mi nie przerwał. Dumał nad czymś. - No i to tyle by było jak na moje dwudziestoletnie życie.
- Dużo przeżyłaś i dużo wycierpiałaś. Aż mi słów brak.
- Nie musisz nic mówić a już na pewno się nade mną litować.
- No ale co zamierzasz robić dalej ?
- Nie wiem. Jak na razie to wiem tyle, że mogę zostać tu u Michała, chcę znaleźć jakąś pracę i zacząć żyć. Chcę zapomnieć o wszystkim co mnie spotkało. Chcę być wreszcie szczęśliwa i kochana, a nie żeby czuć się jaka stara, nikomu nie potrzebna zabawka, którą można wyrzucić od tak.
- To może po kolei. Szukasz pracy, tak ? - przytaknęłam - Bo wiesz od poniedziałku zaczyna się sezon reprezentacyjny no i w naszej drużynie- Kubańskiej - poszukują fotografa, który relacjonował by to co się dzieje podczas zgrupowania i na meczach a do tego pisał jakieś krótkie sprawozdania, opisy.
- I co ja mam do tego ?
- A ty, wiem że jesteś fotografką, mogłabyś z nami pracować, oczywiście do niczego Cie nie zmuszam. Sama zadecydujesz, tylko wiesz musisz się trochę streszczać bo czas złożenia podania jest do jutrzejszego wieczora a dokładnie do osiemnastej.
- Ale ja nie znam języka, nie wiem nic o waszej kulturze, nie znam zawodników nic nie wiem.
- Tym się nie przejmuj. Język dasz radę i z angielskim, o kulturze to ja ci mogę trochę opowiedzieć a zawodników poznasz na pierwszym treningu.- uśmiechnął się.
- W sumie co mi szkodzi.
- No i o to chodzi. A teraz chodź do tej kawiarenki tu zaraz za rogiem to napiszesz podanie, oczywiście mailem bo jakby chcieć wysłać normalnie pocztą to nici z twojej pracy.- uśmiechnął się i pociągnął mnie w stronę kawiarni.
Weszliśmy do kawiarenki. Ja zamówiłam czekoladę i tiramisu a Kubańczyk wziął  czekoladę i tiramisu z owocami.
- To teraz proszę mój telefon i pisz. - podał mi swój telefon.
- A nie mogę tego napisać na spokojnie w domu ?
- No okej, ale obiecaj, że napiszesz ?
- Obiecuje, a może teraz mi opowiesz coś o sobie. - spojrzałam na niego z uśmiechem. W sumie fajny z niego facet. Jest miły, szarmancki, nie popisuje się żeby dziewczynie zaimponować, przystojny.
- Ej słuchasz mnie.?
- Tak słucham. - uwierzył bo mówił dalej. Opowiadał mi o rodzicach, o niepowodzeniach w związkach, o klubach w jakich grał.
- To jesteśmy kwita. Wiemy o sobie na tyle na ile każde z nas chciało, żeby drugie wiedziało. Idziemy jeszcze gdzieś pospacerować czy chcesz wracać do domu?
- A która godzina ?
- Jest kilka minut po dziesiątej.
- Możemy jeszcze pospacerować.
- To chodź.
Po zapłaceniu rachunku, każde płaciło za siebie!, wyszliśmy z kawiarni.Teraz spacerując nie było takiej przygnębiającej aury tylko śmialiśmy się, gadaliśmy o głupotach itp.Do domu wróciłam po jedenastej.W mieszkaniu ciemno, oznacza to, że Misiek już zasnął.Na paluszkach po cichutku poszłam do siebie.I tak jak obiecałam Osmanemu, wzięłam laptopa i napisałam mail'a do prezesa siatkówki na Kubie. Ciekawe czy mi odpowiedzą ? Z takim pytaniem usnęłam.
Dni mijały mi jak każdy poprzedni czyli: gadałam z Michałem, spacerowaliśmy, widziałam się jeszcze kilka razy z Juantoreną. Jednym słowem nuda. A co do mail'a, dupa, dostałam odpowiedź z odmową. Cóż znajdę sobie inna pracę.W sobotę Michał zaczął się pakować.Ja w tym czasie siedziałam i się z niego śmiałam, bo latał w te i we wte bo był tu wziął to i to ale zapomniał o tym i znowu musi iść tam i tak co najmniej z piętnaście razy.Po trzech godzinach udało mu sie skompletować cały bagaż jaki bierze ze sobą do Polski.
- Jemy coś, bo zmęczyłem się tym pakowaniem  ?
- Jasne, tylko jak coś ugotujesz to żeby to było zjadliwe. - uśmiechnęłam się do niego.
- Okej, coś sie wymodzi, może Pascal albo Okrasa pomoże.
- Taa... albo ten szczur- zaczęłam sie z niego śmiać.
- Uważaj bo nic nie dostaniesz. - zagroził mi palcem co wywołało jeszcze większy atak śmiechu.
Już miałam mu coś odpowiedzieć ale przerwał mi telefon.Podeszłam, spojrzał na wyświetlacz numer prywatny , ciekawe kto.Odebrałam.
- Halo.?
- Dzień dobry czy rozmawiam z panią Kają Makowską.? - to mężczyzna o ciepłej barwie głosu.
- Tak, dzień dobry.
- Nazywam się Paweł Papke i jestem prezesem PZPS'u .
- Miło mi, ale dalej nie wiem o co chodzi .
- Dostałem pani CV w sprawie pracy z reprezentacją Polski w piłce siatkowej mężczyzn na stanowisko fotografa kadry. I chciałbym pani obwieścić że została pani przyjęta i prosiłbym żeby się pani w poniedziałek wstawiła w Spale. Lot ma pani załatwiony na jutro, wszystko zostało opłacone.
- Ojej..Dziękuje bardzo. Nie wiem co więcej powiedzieć.
- Nie szkodzi. Cieszę się że pani sie cieszy, bo cieszy ?
- Tak, jasne że się ciesze.- powiedziałam z udawanym optymizmem.
- No to do zobaczenia w poniedziałek w Spale.
- Do zobaczenia. - rozłączyłam się. Stałam tak jeszcze z tym telefonem, nie wierząc w to co się przed chwilą stało.
- Kaja, hej !- machnął mi przed oczami Kubi.
- Co ?
- Stało się coś ?
- Tak i to dużo.
- To znaczy.
- Właśnie dostałam prace w kadrze Polski.
- Ale której kadrze ?
- W kadrze Polski w siatkówce mężczyzn.
- Czekaj, bo nie ogarniam. Dostałaś prace w naszej kadrze, choć nie składałaś podania tak ?
- Właśnie.
- Więc skąd się ono znalazło u prezesa ?
- Nie wiem, też sie nad tym zastanawiam. - kurcze, kto był na tyle głupi, że wysłał moje CV do Papki.Może Igła?, może no właśnie kto?
- Kaja, a nie myślałaś czasem,że to może Zbyszek wysłał twoje CV?
-Ale po co ? - zbił mnie z tropu tymi słowami.
- No żeby móc się z Tobą spotkać ? Nie wiem tak mi tylko to do głowy przyszło.
Biłam się z myślami, a co jednak rzeczywiście to Bartmanowa sprawka ? Teraz sie już wycofać z tego nie mogę. Pojadę tam i pokaże mu, że już mnie w ogóle nie obchodzi, że poradziłam sobie z tym i jestem szczęśliwa.
- Dobra, skoro mam tam jechać to i ja sie musze spakować. - pomaszerowałam do pokoju i zaczęłam się pakować. Teraz to Kubiak się ze mnie brechtał. Wieczorem umówiłam się z Osmanym żeby się z nim pożegnać i życzyć mu wszystkiego dobrego i barku kontuzji. On także powiedział, że życzy mi jak najlepiej i że jeżeli będe miała jakiś problem to mam dzwonić. Podziękowałam mu mocnym uściskiem i buziakiem. Po powrocie do domu przebrałam się w piżamę i poszłam spać. Rano, gdzie tam rano, w nocy to znaczy o czwartej trzydzieści obudził mnie Michał mówiąc, że jak chce jechać to muszę sie zbierać bo za trzy godziny mamy samolot.
Lot i później podróż do Michała cioci do Warszawy minęła mi na spaniu. W poniedziałek o ósmej wyruszyliśmy z Michałem w drogę do Spały. Jechałam tam z mieszanymi uczuciami. Nie wiedziałam czego się spodziewać?, jak się zachować gdy zobaczę Bartmana?, jak mam się odzywać do siatkarzy skoro ich nie znam?. Jedna wielka Masakra.Do Spały dojechaliśmy kilka minut przed jedenastą.
- To zapraszam panią do naszego buszu. - zaśmiał sie Michał.
- Dziękuje. Mam nadzieję, że przeżyje. - uśmiechnęłam się.
Zabraliśmy bagaże i ruszyliśmy do ośrodka. Ja dostałam pokój sto piętnaście a Michał sto dziewiętnaście.Idziemy korytarzem.
- To mój! - wskazałam na pokój.
- A mój trochę dalej, jak coś to wbijaj.
- Jasne. Dzięki. - uśmiechnęłam się i weszłam do pokoju.
Nie jest tak źle. Tylko że dlaczego to jest dwójka.? Myślałam, że będe sama. Wtem drzwi się otworzyły...

~*~
Taa-damm!!!
Teraz, kto wszedł do pokoju  ? :)

Pozdrawiam :*
Kasia.!

piątek, 1 maja 2015

14.

"Lubię wiedzieć, że ktoś
się do mnie uśmiecha...
że moja przyjaźń nie zginie bez echa...
że komuś moja osoba jest miła...
może to niewiele-
ale PRZYJAŹŃ to SIŁA!"

Nastała środa.Jestem u Michała już drugi dzień.A u mnie dalej kicha, mimo, że Misiek się stara mnie jakoś pocieszać, rozśmieszać ale i tak po chwili wracają myśli o Bartmanie. Dzisiaj po śniadaniu Michał oznajmił, że wpadnie kilku kolegów z Halkbanku. W sumie trochę się ucieszyłam, może będzie fajnie i choć na chwile się rozerwę.
Dzwonek do drzwi.
- Kaja, otwórz! Ja zaraz wyjdę.- krzyczał Michał z łazienki.
- Idę.- krzyknęłam w kierunku drzwi, gdyż ten ktoś był natrętny.
Otworzyłam.
- O przepraszam! chyba pomyliłem drzwi.- zmieszał się chłopak.- szukam Michała Kubiaka.Nie wie pani pod którym numerkiem mieszka ? - uśmiechnął się.
- Dobrze pan trafił. To mieszkanie Kubiaka lecz sam właściciel bierze prysznic. - odpowiedziałam po angielsku.
- Oo..czyli nie pomyliłem adresu.- uśmiechnął się, a mi zmiękły kolana. Wpuściłam gościa do środka.
- Proszę się rozgościć. Kawy, herbaty ?
- Wody jeśli można ?
- Jasne.- poszłam do kuchni. Tam oparłam się o blat kuchenny, bo musiałam uspokoić oddech. Ogarnij się!To taki sam facet jak Michał, Igła czy..Bartman, tylko że bosko przystojny i grający w siatkówkę. Ogarnięta już wróciłam do salonu. Do goście zdążył dołączyć Michał.
- Kaja poznaj Osmanego, Osmany poznaj Kaję moją przyjaciółkę.- siatkarz wyciągnął dłoń.
- Miło mi panią poznać.
- Mnie również. - odwzajemniłam uścisk. - Proszę twoja woda. - postawiłam na stoliku przed nim szklankę.
- Dzięki.- i znowu dzwonek do drzwi.
- Oho...ide ja otworzyć. Zobaczymy kto znowu się będzie zastanawiał gdzie mieszka Kubiak. - uśmiechnęłam sie słodko do Kubańczyka a Kubiak wybuchł śmiechem. Otworzyłam drzwi.Tam stała czwórka mężczyzn. Trudno było się nie domyśleć że ci nasi goście.
- Mówiłem Emre że to zły adres. Ale ty jak się uprzesz to nie ma przeproś.- zaczął krzyczeć na kolegę jakiś inny mężczyzna.- Czy ta drobna kobietka jest podobna do naszego Kubiego ?
- Ekhm...- chrząknęłam aby zwrócić ich uwagę.
- A tak. Przepraszam. Pomyliliśmy tylko mieszkania. Już nie przeszkadzamy.- odezwał się ten co wcześniej wrzeszczał na kumpla.
- Ale czekajcie. Szukacie Kubiaka ?- przytaknęli skinięcie głowy - To dobrze trafiliście. Zapraszam. - ich miny są nie do opisania. - No na co czekacie ? Na zaproszenie ? - uśmiechnęłam się.
Weszli do środka. Gdy zobaczyli Michała to od razu się rozluźnili.
- Siema, nie mówiłeś że masz taką fajną koleżankę ? - serio ten to ma gadane. Non stop nawija.
- Cześć chłopaki. - podał każdemu dłoń - Poznajcie Kaje moją przyjaciółkę, Kaja poznaj:Caglar Aksoylu, Emre Batur, Cwetan Sokołow...
- O to już wiem jaką będzie miał ksywkę.- uśmiechnęłam się - Gaduła.
- Gaa...co ? - spojrzał na mnie Bułgar.
- Gaduła.
- A czemu tak. ?- spojrzał na mnie zdezorientowany przyjaciel.
- Bo non stop gada. Normalnie jadaczka mu się nie zamyka.
- Hahahaah...- Michał się zaśmiał a za nim reszta.- Dobra a to jest nasz ziomek Marcin Możdżonek.- poznałam wszystkich. Bardzo pozytywni faceci. Rozsiedliśmy sie na kanapie i fotelach. Gadaliśmy o różnych rzeczach. Z początku panowie się pytali: jak długo znam się z Michałem ? Czy nas coś łączy ? Jak się poznaliśmy? I o takie inne pierdoły typu: mój ulubiony kolor, czy klub siatkarski.
- Przepraszam ! - krzyknęłam żeby zwrócić na siebie uwagę - Idę robić coś do zjedzenia i picia, jakieś wymagania ? - spojrzała po wszystkich zebranych.
- Nie co zrobisz my zjemy. - uśmiechnął się Kubańczyk a reszta mu przytaknęła.
I poszłam do kuchni . Postanowiłam że zrobię zwyczajnie kanapki. W czasie robienia kanapek do kuchni wszedł Osmany.
- Jak tam ? - spytał.
- A dobrze. Dziękuje - uśmiechnęłam się ale nie przestałam kroić pomidora.- a u ciebie ?
- Też. Przepraszam cie za chłopaków.
- Ależ nie masz za co przepraszać.
- Mam. Za tą ich nieznającą umiaru ciekawość. Widziałem, że co niektóre pytania były dla ciebie trudne.
- Tak masz rację. Ale to przecież nie ich wina. Nie wiedzą o niczym.
- A może chciałabyś pogadać co ? Tak bez nich. - spojrzał mi prosto w oczy.
- W sumie co mi szkodzi. Chyba mi nic nie zrobisz ? - spojrzałam na niego z uśmiechem.
- No wiesz ? - oburzył się. - Obraziłaś mnie w tym momencie. - posmutniał.
- Oj no przepraszam. Nie gniewaj się. - uśmiechnęłam się. W końcu i on się uśmiechnął -Ale co z chłopakami ?
- Jak chcesz to możemy się jutro spotkać. Wymieńmy się numerami i się zgadamy.
- Jasne. Czemu nie. - podałam mu telefon żeby wpisał mi swój numer.- A teraz chodź, wracamy.
Siedzieliśmy tak do ósmej wieczorem. Pożegnaliśmy się z chłopakami i wróciliśmy z Michałem do salonu posprzątać. I tu Michała ciekawość wzięła górę.
- Co robiliście z Juantoreną w kuchni ?
- Nic. Gadaliśmy a co ?
- Nie no nic. Tak tylko pytam.
- No przecież widzę że chcesz o coś jeszcze spytać.
- No czy ty i on coś...no wiesz ? - spojrzał na mnie zmieszany.
- Oj Kubiak Kubiak - pokręciłam głową słysząc głupotę kolegi.- Tak po kilku minutach zostaliśmy parą. Kubiak do jasnej cholery czy ty się słyszysz ?
- No przepraszam. Nie gniewaj się. - pocałował mnie w czubek głowy.
- Okej już. Dokończysz- przytaknął - Idę wziąć prysznic, bo jestem wykończona.
Po prysznicu pożegnałam się z Michałem i poszłam do swojego pokoju. Już powoli oddając się w objęcia Morfeusza przyszedł mi sms. "Kolorowych snów.:* Dobranoc. :D O." Uśmiechnęłam się. Odpisałam: "Wszystkie dzieci już zasnęły, w kolorowych snu poduszkach.A Ty, czemu jeszcze nie śpisz ? Proszę, kładź się już do łóżka. Dobrej nocy. :* K.". Odłożyłam komórkę na szafkę i usnęłam.
Następnego dnia wstałam, jakaś dziwnie szczęśliwa. Sama siebie nie poznawałam. Chodziłam i się szczerzyłam jak głupi do sera. Ubrałam się i poszłam do kuchni. Misiek chyba jeszcze śpi. Zaczęła przygotowywać śniadanie. Gdy skończyłam akurat wszedł Michał.
- O co tak ładnie pachnie ? - uśmiechnął się. Podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło. Lubię jak tak robi. Czuje się wtedy jakoś wyjątkowo, czuję się kochana.
- Naleśniki. Siadaj. - postawiłam przed nim talerz z naleśnikami.
- Masz dzisiaj jakieś plany ?
- Nie,a co  ?
- Nie wiem, może poszlibyśmy pospacerować po mieście, może jakieś zakupy.  Bo w końcu wyjeżdżam w niedziele .
- Jasne możemy iść. - uśmiechnęłam sie.
- To co jemy i idziemy.? - przytaknęłam.
Michał ubrany już przyszedł do z powrotem do kuchni.
- Idziemy ?
- Idziemy.
Wyszliśmy. Spacerowaliśmy różnymi uliczkami. Gadaliśmy, śmialiśmy się, ganialiśmy. Co niektórzy brali nas za wariatów. Bo widząc pare dwudziestolatków ganiających się co innego można pomyśleć. Później odwiedziliśmy centrum handlowe. Ja kupiłam kilka bluzek, spodnie i sukienke a Michał spodnie jeans i dresowe i parę koszulek. Zadowoleni z zakupów poszliśmy do fast food'u. Tam zaczęłam temat Michałowego wyjazdu na zgrupowanie do Polski.
- Michał czy jak wyjedziesz to mogę ja tu zostać ? Bo wiesz nie chce jak na razie wracać do Polski a przede wszystkim nie chce spotkać Zbyszka.
- Jasne, że możesz tu zostać. Ale Kaja, ja nie chce ci prawić kazań, kiedyś będziesz musiała pogadać z Bartmanem Nie żebym go bronił ale wiesz, że musicie to wyjaśnić.
- Wiem Michał wiem. Jednakże nie jestem jeszcze gotowa na to by się z nim spotkać.- w tym momencie przyszedł mi sms. "Jeśli masz ochotę, zapraszam na spacer o dziewiętnastej. :] O." .
- Kto to ?
- Z sieci. - wiem, że to nie ładnie z mojej strony okłamywać Michała, przyjaciela, ale nie chcę żeby mi suszył głowę o tym, że z Bartmanem sobie jeszcze nie wyjaśniłam tej jego zdrady a spotykam się z Osmanym.
- Dobra Kaja. Chodź się zbieramy. Trochę już późno . - spojrzałam na zegarek. Rzeczywiście trochę późno już.Szesnasta trzydzieści. W czasie drogi powrotnej odpisałam Osmanemu "Jasne. W tym parku nie daleko mojego mieszkania ? :* K."  Po chwili uzyskałam odpowiedź. " Dobrze. Do zobaczenia. :) O." W domu byliśmy o piątej . Zrobiłam na herbaty i zasiedliśmy przed telewizorem. Pól godziny przed wyjściem poszłam do siebie i się ubrałam. Oznajmiłam Michałowi, że wychodzę.
- A dokąd ? Jeśli oczywiście mogę wiedzieć. ?
- Idę z koleżanką do klubu.
- Koleżanką powiadasz ? - uniósł do góry brwi.
- No tak poznałam ją w poniedziałek., jak ty poszedłeś do klubu coś tam załatwić i tak od słowa do słowa umówiłyśmy się na dziś do klubu. Nie martw się Misiu, wrócę cała i zdrowa. Pa. - dałam mu buziaka w policzek i wyszłam.
Do parku szłam niecałe dziesięć minut. Doszłam do ławki na której siedział Kubańczyk.
- Hej. - uśmiechnęłam się.
- Witaj, ślicznie wyglądasz. - i on się uśmiechnął.
- Dziękuje. - zarumieniałam się.- o Tobie mogę powiedzieć to samo. - zaśmiał się.
- To co spacer a potem jakaś czekolada albo kawa ?
- Tak, z przyjemnością.
I tak poszliśmy razem.

~*~
Dzisiaj tyle.
Mam nadzieję, że wam się to spodoba, bo muszę wam się przyznać, że mnie tak średnio. :D
Czekam na wasze opinie. :*
Pozdrawiam :*
Kasia.!