"Czasem kobieta
musi być bezduszną jędzą,
żeby dać sobie radę
w życiu...
Ale wierzcie mi-
musi być bezduszną jędzą,
żeby dać sobie radę
w życiu...
Ale wierzcie mi-
bycie jędzą to też
ciężka praca."
ciężka praca."
Do pokoju wszedł Zbyszek. Jego i moja mina wyrażała chyba to samo:szok, zdziwienie. Pierwszy otrząsnął się Zbyszek.
- Kaja!, co ty tu robisz ?
- O to samo mogłabym spytać ciebie. - odpowiedziałam szorstko.
- Ja o ile mi dobrze wiadomo zostałem powołany na kadrę, dzisiaj zaczyna się zgrupowanie i to jest mój pokój.- powiedział spokojnie.
- Ale czekaj czekaj...co powiedziałeś ?
- No że dost..- przerwałam mu.
- Nie.. to ostatnie.
- No że to mój pokój.
- Ale to nie możliwe. Cholera!. Wiedziałam, że z tego nie może być nic dobrego.
- Teraz to ja nic nie rozumiem.- podrapał się po głowie.
- Ano chodzi o to, że mieszkamy tzn. mieliśmy mieszkać razem w pokoju.- odparłam zła- Idę do recepcji, może się pomylili. Ja nie będę mieszkać z Tobą w pokoju.
Zbyszek chciał coś jeszcze powiedzieć ale nie zdążył bo wyszłam z pokoju. Do recepcji szłam cała wściekła. Na miejscu spotkałam jeszcze Igłę.
- Kaja, a co ty tu robisz ? Stało się coś ? - czyli o mojej pracy tutaj nikt nie wiedział.
- Pracuje, przynajmniej mam taki zamiar. Lecz teraz przepraszam Cię ale ide zrobić rozrube w recepcji.- i minęłam go.
- Czekaj idę z Tobą.- pobiegł za mną.- W końcu ktoś Cię musi pilnować.
Doszłam do lady, gdzie siedziała młoda dziewczyna.
- Dzień dobry nazywam się Kaja Makowska, dziś zaczynam pracę z siatkarzami. I zaszła chyba mała pomyłka.
- Dzień dobry, tak a co się stało ? - spojrzała na mnie.
- Mianowicie dostałam pokój z jednym z zawodników. Czy nie dałoby rady jakoś to zmienić.?
- Już sprawdzę..- zaczęła klikać coś na komputerze, po chwili znów na mnie spojrzała - Wie pani co z tego co sprawdziłam to rzeczywiście ma pani pokój sto piętnaście z panem Zbigniewem Bartmanem.
Już mnie tam szlag powoli trafiał.
- A może mi pani powiedzieć kto ustalał pokoje ?
- Moja koleżanka z drugiej zmiany.
- I czy to ona decydowała kogo z kim umieścić czy dostała już dokładną rozpiske ?
- To znaczy to jest tak, że my dostajemy całą listę osób kto będzie tu mieszkał i sami ich rozmieszczamy.
- Okej. Dziękuje. - odeszłam od niej.
Znów ruszyłam do pokoju, po swoje walizki. Nie będe mieszkać z Bartmanem, pracować okej bo nie mielibyśmy jakiegoś dużego kontaktu ze sobą ale mieszkać?! W życiu. Wparowałam wściekła do pokoju i wzięłam walizki i skierowałam się do wyjścia.
- Kaja moge wiedzieć co robisz ? - spytał Zbyszek.
- Nie widzisz ? Wyjeżdżam. -odparłam zimno.- Cześć.- i wyszłam.
Zaraz za mną wybiegł.
- Kaja pogadajmy. - złapał mnie za nadgarstek.
- Puszczaj mnie. Nie mamy o czym ze sobą rozmawiać.
- Daj sobie wytłumaczyć to wszystko. Proszę Cię.
- Nie. I koniec kropka. Szkoda mojego cennego czasu. A teraz sorry ale się spieszy. Pozdrów chłopaków ode mnie.Pa.- już miałam wsiadać do windy, gdy coś mi się przypomniało - A Zbyszek..- odwrócił się z nadzieją wymalowaną na twarzy - pozdrów Kaję.- teraz już odeszła z uśmiechem na twarzy.
Jednakże nie dane mi było daleko ujść po wyjściu z ośrodka. Zaraz za mną wylecieli Igła z Kubiakiem na czele a za nimi Pit, Wiśnia i Kłos a do tego pod ośrodek podjechał samochodem pan prezes Papke. Wysiadł z samochodu i podszedł do mnie.
- Witam, pani Kaja ?
- Tak. Dzień dobry a zarazem i do widzenia.
- A to dlaczego?
- No chodzi o to że Kaja dostała pokój z Bartmanem. Ale ich wspólne mieszkanie mogłoby się tragicznie skończyć.- wyjaśnił Igła a ja go tylko zmroziłam wzrokiem.
- Niech pani da mi chwilkę, zaraz to wyjaśnię.
- Dobrze. - przytaknęłam.
- To niech pani sobie tu usiądzie i pozna siatkarzy a ja ide.- pokazał dłonią ośrodek.
Zawróciłam z walizką i przycupnęłam na jednej z ławek stojącej pod ośrodkiem.Po kilku minutach wrócił zadowolony Papke.
- Gotowe.Ma pani pokój jednoosobowy z dala od Zbyszka.
Chłopaki się zaśmiali.
- To jak zostanie pani ?
- Teraz tak. Z przyjemnością zostanę.- uśmiechnęłam się do niego.
- Super.
Razem z Pawłem, bo tak kazał sobie mówić, poszliśmy do mojego nowego pokoju by podpisać umowę. Po opuszczeniu pokoju przez prezesa zaczęłam się rozpakowywać. W sumie nie było tego dużo, ale zajęło mi to trochę czasu. Po skończeniu pracy ległam zmęczona na łóżku.Leżąc tak naszły mnie myśli czy aby na pewno dobrze zrobiłam przyjmując tę posadę. No bo w końcu jak by nie patrzeć będę pracować ze swoim byłym, którego najchętniej to bym w kosmos wysłała.Moje jakże ciekawe myśli przerwało pukanie do drzwi.
- Kaja, zapraszam na obiad.- wszedł uśmiechnięty Igła.
- Idę. Dzięki że mnie poinformowałeś. - wstałam z łóżka i razem z libero skierowaliśmy się na stołówkę
Wchodząc tam nie myślałam, że będzie tu tylu sportowców.A tu siedzą i lekkoatleci i łyżwiarze szybcy i ciężarowcy. Wow.
- To tylko dzisiaj tak jest. - szepnął mi na ucho Igła.- Od jutra każdy ma swój rozkład posiłków.
Igła zaprowadził mnie do stolika gdzie siedział on,Kubiak, Bartman,Winiar i Mario a teraz jeszcze ja.
- Smacznego. - życzyłam wszystkim tym którzy zdołali to usłyszeć.
- Kaja, a komu ty kibicujesz ? - spytał siedzący przy stoliku obok Wrona.
- Nikomu. Ciężko jest wybrać klub któremu miałabym kibicować.
- A jesteś z kimś ? - spytał Drzyzga. Bartmanowi łyżka wyleciała z ręki.
- Nie. Nie potrzebuje faceta, który przy pierwszej lepszej okazji mnie zdradzi.-poczułam kopnięcie w nogę pod stołem. Igła. Spojrzał na mnie z byka. Niech się nie czepia, przecież nie powiedziałam o kogo mi chodzi.Wtem Zbyszek nie kończąc obiadu opuścił stołówkę.
- A temu co ?- odezwał się Winiar.
- Kto go wie. - wzruszył ramionami Ziomek. - Już od jakiegoś czasu nie można się z nim dogadać. Jakiś taki przybity chodzi.
- Normalnie jak nie nasz Zbychu. - dodał swoje trzy grosze Rucy.
- Ty - szturchnął Igłe Mika - może on nadal tak przeżywa śmierć rodziców. Bo ile to już minęło ?
- Mamy maj to jakoś tak osiem miesięcy. - próbował się doliczyć Konarski.
- Tak, nie długo będzie osiem miesięcy. Dokładnie dwudziestego maja.- odpowiedziałam od niechcenia mieszając łyżką zupę.
- A ty skąd to wiesz ?- spytał Konar.
- Wiecie - spojrzałam po każdym z nich - portale plotkarskie typu ciacha.net - wzruszyłam ramionami.
Musieli uwierzyć w to bo nie pytali już o nic więcej.Po posiłku każdy oddalił się w swoim kierunku. Ja postanowiłam zwiedzić okolicę, tak więc wybrałam się na spacer. Chodziłam tak jakieś dwie godzinki. Wracając wybrałam drogę przez park. Widok jaki tam zastałam skruszyłby serce nie jednego zagorzałego twardziela. Na ławce siedział Zibi i płakał jak małe dziecko. Przypomniał mi sie tamten moment jak zastałam go w parku w Jastrzębiu w tamte wakacje.Ludzie przechodzili co niektórzy pytali czy coś się stało, czy mogą mu jakoś pomóc? ale nie uzyskując odpowiedzi odchodzili.Mnie samej się serce krajało. Już chciałam podejść, wszystko mu wybaczyć ale nogi nie chciały ruszyć sie z miejsca.Coś w środku mnie powstrzymywało. Sama nie wiem co: może serce, może rozum. Nie mam zielonego pojęcia.Ze łzami w oczach pobiegłam do ośrodka.Całe szczęście że nie spotkałam żadnego siatkarza. Wpadłam do pokoju, zamknęłam go na klucz i padłam twarzą w poduszkę- płacząc. Nie mogłam się uspokoić, wreszcie zmęczona tym wszystkim usnęłam. Obudził mnie dzwoniący telefon.
- Kaja, Matko Boska gdzie ty jesteś ?
- Misiu w pokoju jestem. Byłam zmęczona podróżą i spacerem więc ucięłam sobie krótką drzemkę.
- Wiesz jak sie o ciebie martwiłem- słychać było po jego głosie, że wielki kamień spadł mu z serca.- Schodzisz na kolację. ?
- Tak, idę.
- To do zobaczenia za piętnaście minut na dole.- i się rozłączył.
Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki się ogarnąć.Byłoby całkiem nieźle gdyby nie zaczerwienione oczy i sińce pod oczami.Szybka korekta i było dobrze.Kilka minut przed osiemnastą zeszłam na stołówkę.Usiadłam przy tym samym stoliku co na obiedzie ale coś było nie tak.
- Ej..a gdzie Bartman ? - no właśnie to jego mi brakowało, spytał Mario.
W tym momencie zadzwonił mi telefon. Igła.
- Halo.
- Kaja chodź do mnie do pokoju. Tylko szybko błagam Cie.- i połączenie zostało zakończone.
- Idę.- mruknęłam pod nosem. - Przepraszam chłopaki siły wyższe wzywają. - uśmiechnęłam się i odeszłam od stolika.
Do pokoju wparowałam jak burza. Tam zastałam Bartmana siedzącego na jednym z łóżek jeszcze bardziej załamanego niż go widziałam w parku i Igłę chodzącego po pokoju.
- Co się dzieje? - spytałam patrząc to na jednego to na drugiego.
- Tego debila spytaj. -wskazał palcem Zibiego Igła. Spojrzałam na niego wyczekująco.
- Cholera, powiecie mi o co chodzi? Bo jak nie to wracam na kolację. - wkurzyłam się.
- Ten idiota chciał skoczyć z okna, tylko dobrze, że wróciłem się po telefon do pokoju bo by była tragedia - dopiero teraz zauważyłam wybite okno.- Ot i cała historia.- powiedział Igła.
- Sorry ale nie mogłeś po prostu otworzyć tego okna ? - spojrzałam na Bartmana a Igła tylko warknął na mnie.- No co ? - spojrzał się na libero.- Przecież ja mu nic nie zrobiłam, skakać też mu nie kazałam. A co mu do tego pustego łba strzeliło nie wiem. I też nie wiem czy chcę wiedzieć.Jak nie masz już żadnej sprawy do mnie to wracam na dół. Pa.- i wyszłam.
Wróciłam na stołówkę. Siatkarze jeszcze jedli.Panie kucharki były tak miłe, że dały mi kanapeczki z dżemem i szklankę mleka.
- O co poszło z Igłą ? - spytał Winiarski.
- Skąd wiesz że byłam u Igły. ?
- Słychać było jak krzyczał ale nie zrozumieliśmy co.O co wam poszło ?
- O nic. Głupota.- machnęłam ręką.
Nie pytał już o nic.
- Kaja a kiedy ty masz urodziny? - spytał Ziomek.
- Osiemnastego lipca kończę dwadzieścia lat.
Po kolacji rozeszliśmy się do swoich pokoi. Za pół godziny mieliśmy wstawić sie w pokoju Ziomka i Gumy na seans filmowy. Równo o dwudziestej zebraliśmy się w pokoju, na seans nie wstawili się tylko Igła i Bartman.. Zaczęliśmy od horroru: Piranie 3D. Śmiechu było przy tym nie mało. To znaczy nie z samego filmu bo jak sama nazwa gatunku wskazuje, że był to horror, to był śmiech z Pita.On był uzbrojony.Mianowicie miał plastikowy widelczyk i jak była jakaś straszna scena to wbijał go w gołą nogę, siedzącego obok, Wlazłego.Później oglądaliśmy już komedię: Czego pragnę kobiety. Większość chłopaków odpadła kilka minut po północy. Ja dotrwałam do końca czyli do pierwszej.
~*~
Finito na dzisiaj. :D
Podoba się ? :)
Pozdrawiam:**
Kasia.!
Oooo...matko zes narobila :) Dzieje sie, dzieje. Cytat na poczatku jak najbardziej pasuje do Kai szczegolnie w tym momencie w parku i w pokoju Igly :D ale ten fragment:
OdpowiedzUsuń"- Ten idiota chciał skoczyć z okna, tylko dobrze, że wróciłem się po telefon do pokoju bo by była tragedia - dopiero teraz zauważyłam wybite okno.- Ot i cała historia.- powiedział Igła. - Sorry ale nie mogłeś po prostu otworzyć tego okna ? -spojrzałam na Bartmana" hahaha...swietne to jest <3
Czekam na kolejny :)
Buziaki :**
Wow....jestem w szoku :o Co temu Zbychowi do glowy strzelilo zeby chciec skoczyc z okna. :o Czyzby nie mogl sobie juz dac rady ze strata rodzicow i Kai. ? Szkoda mi go :) Ale coz sam sobie zapracowal na odejscie Kai, wiec niech teraz nie robi scen :) Ale i tak mi go szkoda :) Czekam na nastepny :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
świetny rozdział.może Kaja i Zbyszek powinni porozmawiać na spokojnie, nie wiem co mu do łba strzeliło ,że chciał skakać z okna. może czuje się bezradny.czekam na kolejny.pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńJestem za tym by Kaja i Batman pogadali. Wgl myślałam ze tu bd wspólne miaszkanko a z tego nici XD ach ten Papke.
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta i zapraszam do mnie jutro wieczorem na nexta u makaroniarzy;)
Możliwe że namiesza tutaj Papke lub Drzyzga . A wcale bym się nie zdziwiła jak by Bartman skoczył
OdpowiedzUsuńu mnie nowy rozdział. zapraszam :*http://siatkowka--przyjazn-milosc-nadzieja.blog.pl/
OdpowiedzUsuń