"Czasem zbyt mocno
wierzymy,że ludzie są inni,
że ktoś wróci, zrozumie
czy przeprosi...
To nie życie nas przeraża,
ale czekania na coś,
co może
nigdy nie przyjść."
wierzymy,że ludzie są inni,
że ktoś wróci, zrozumie
czy przeprosi...
To nie życie nas przeraża,
ale czekania na coś,
co może
nigdy nie przyjść."
~ Kaja.
Do Ankary doleciałam po ośmiu godzinach lotu. Lot ten był dla mnie straszny, gdyż jak sławny Bartek Kurek także boje się latać. Na szczęście cały ten lot przespałam i nie odczułam go jakoś bardzo. Na lotnisku miał na mnie czekać Michał. Odebrałam bagaż i skierowałam się w stronę drzwi. Nie wiedziałam w którą stronę mam się udać. Wyszłam przed lotnisko i nie wiedząc co robić usiadłam na ławce i czekałam na... cud ? nie na Michała. W końcu sie pojawił.
- Hej. - pocałował mnie policzek - przepraszam za spóźnienie.
- Cześć. Nic nie szkodzi właśnie zdążyłam usiąść.
- Chodź jedziemy do domu, pewnie jesteś zmęczona. - uśmiechnął się. Przytaknęłam. Wziął ode mnie walizkę i ruszył do samochodu a ja za nim.
Z lotniska do Michała mieszkania jedzie się godzinę czasu. Tak więc według tamtego czasu w mieszkaniu byliśmy przed dwudziestą trzecią. Misiek oprowadził mnie po mieszkaniu i pokazał mi mój pokój. Cieszyłam się że mam takiego dobrego przyjaciela.
- Chcesz coś zjeść, czy wolisz iść spać ? - spytał gdy weszłam do kuchni.- Jak coś to się nie krępuj tylko rób co chcesz.
- Dziękuje Ci Michał. Nie wiem co ja bym zrobiła bez ciebie, Ignaczaków. Kurczę,wiesz Misiu, ja zawsze myślałam, że tacy dobrzy ludzie są tylko w filmach nigdy nie pomyślałam, że mogę spotkać takie osoby w realnym życiu. - uśmiechnęłam się do niego i po policzku spłynęły mi łzy.
- Ej..- Michał szybko otarł mi łzy dłonią - Nie płacz. Nie warto. Nie wierze że jakby któreś z nas potrzebowało pomocy ty byś nie pomogła. Już sam fakt, że nie przeszłaś obok Zbyszka obojętnie tylko chciałaś mu pomóc, a to jak on się odwdzięczył mnie po prostu przeraża.Będzie dobrze. Jesteś silną, piękną i młoda dziewczyną. Dasz radę. My ci pomożemy jak coś.- uśmiechnął się.
Zerwałam się z krzesła i podbiegłam do Michała i się do niego przytuliłam w pewnym momencie zaburczało mi w brzuchu. Wywołało to u nas salwę śmiechu. Zjedliśmy kanapki położyliśmy się spać. Wstaliśmy dopiero o trzynastej. W kuchni przywitał mnie Kubiak.
- Hej. - uśmiechnął się. -Jak się spało ?
- Hej, dzięki dobrze.
- Na śniadanie to już trochę za późno ale obiad możemy zrobić. - wstał z krzesła.- Tylko powiedz, że umiesz coś gotować. - uśmiechnął się do mnie z nadzieją, że przytaknę.
- Sorry, Michał ale nie. Jestem kompletna noga jeśli chodzi o gotowanie.- powkręcać go trochę można. Może jakimś wielkim mistrzem gotowania nie jestem ale jakoś daję radę.
- No to klops.- podrapał się chwile po głowie.- Ale jest nas dwoje, jakoś damy radę.
- To co gotujemy szefuniu ?
- Spagetti ? - przytaknęłam głową. Chyba nie będzie tak źle.
Zabraliśmy się do pichcenia. Po kilkunastu minutach.
- Pali !
- Najpierw musisz podmuchać, a potem próbować...
- No to dmucham...tak ?
- Tak, właśnie tak.
Michał wyjmuje z buzi łyżkę.
- Sorry, ale ten sos jest kompletnie bez smaku!
Próbuje ten sos palcem, tym razem rzeczywiście pali w przełyku.
- Aua! Masz racje!
- Dolejmy trochę czerwonego wina, sam nie wiem, papryczki.... Oliwy, soli...Czegoś do smaku.
Łyżka którą Michał miesza sos na małej patelni jest zbyt duża tak jak ogień.
- Słuchasz mnie ?
Michał podnosi łyżkę do ust i ponownie próbuje sos.
- Masz rację. Jest bez smaku.
- Mówiłem ci!
- Słuchaj, te kilka razy, kiedy gotowałam, robiłam to właśnie tak...Nie moglibyśmy dorzucić czegoś co mamy pod ręką ? A i musisz wiedzieć, że to Bartman brylował w kuchni ja mu tam czasami pomagałam.
- Nie widziałaś, jak Zbyszek gotuje ?Niczego się nie nauczyłaś ?
- No nie.
Michał wzdycha i otwiera butelkę wina.
- No to ładnie!
- Jak Bartman przychodził to głównie on się zajmował przygotowaniem obiadu ja zazwyczaj robiłam nam śniadania i kolację.
- Zawsze?
- Tak.
- Zmniejsz ogień bo się sos przypali.
Redukuje ogień. Michał wyjmuję talerze.
- Widziałaś Ratatuj ?
- Nie jakoś nigdy nie miałam czasu tego obejrzeć a co ?
- To świetny film animowany dla dzieci, ale moim zdaniem bardziej trafia do dorosłych.To historia szczura uwielbiającego smaki, kuchnie, zapachy... W pewnym momencie mówi, że jedzenie zawsze znajdzie tych, którzy kochają gotować. Więc pospiesz się...Bo nigdy cię nie znajdzie i umrzemy z głodu!
Nie mam sił do niego. Pokręciłam tylko z rezygnacją głową. Kolejne upaprane garnki, kolejne żarliwe modlitwy.
- Ta-dam! Sos jest gotowy.
Michał próbuje.
- Smakuje całkiem nieźle!.
Po odcedzeniu makaronu, przekładam go z powrotem do garnka i dodaje sos, żeby wszystko wymieszać.
- Ten szczur o którym ci mówiłem... Umiał dobrze dobierać różne składniki. Wąchał je kolejno a potem uwiedziony ich zapachem jakby tańczył, dodawał, aż do uzyskania dania idealnego.
Mieszam porządnie sos z makaronem.
- No już siadaj do stołu, szczurku jedzenie gotowe.
Michał siada.Po podaniu do stołu, siadam na przeciw Michała. Wygłodniały nabiera na widelec makaron i próbuje.
Patrze na niego.
- I jak ?- pytam zaciekawiona - Co ty na to ?
- Ja na to, że ten szczur nawet z zamkniętymi oczami zrobiłby to lepiej. To jest ohydne. Rozgotowane i w ogóle nie ma smaku!
- Jak to ? Miałam być jak ten szczur...
- Teraz to nawet nie jesteś Guciem...
Gestem dłoni pokazuje, że posyłam go do diabła, następnie sama próbuje.
- O matko! to jest okropne. On jest rozgotowany, zrobiła sie z niego papka.
Michał wstaje od stołu, idzie do salonu i po chwili wraca z laptopem.
- Co robisz ?
- Jak to co ? Zamawiam obiad. Lubisz chińszczyznę ?
- Tak.
- To dobrze. Tu niedaleko jest japońska kuchnia na wynos.
Po pół godzinie mamy jedzenie już przed sobą.
- Jezu! jakie to dobre. - rozpływa sie nad jedzeniem Kubiak.
~*~
To tyle.
Pozdrawiam.:*
Kasia.!
Do Ankary doleciałam po ośmiu godzinach lotu. Lot ten był dla mnie straszny, gdyż jak sławny Bartek Kurek także boje się latać. Na szczęście cały ten lot przespałam i nie odczułam go jakoś bardzo. Na lotnisku miał na mnie czekać Michał. Odebrałam bagaż i skierowałam się w stronę drzwi. Nie wiedziałam w którą stronę mam się udać. Wyszłam przed lotnisko i nie wiedząc co robić usiadłam na ławce i czekałam na... cud ? nie na Michała. W końcu sie pojawił.
- Hej. - pocałował mnie policzek - przepraszam za spóźnienie.
- Cześć. Nic nie szkodzi właśnie zdążyłam usiąść.
- Chodź jedziemy do domu, pewnie jesteś zmęczona. - uśmiechnął się. Przytaknęłam. Wziął ode mnie walizkę i ruszył do samochodu a ja za nim.
Z lotniska do Michała mieszkania jedzie się godzinę czasu. Tak więc według tamtego czasu w mieszkaniu byliśmy przed dwudziestą trzecią. Misiek oprowadził mnie po mieszkaniu i pokazał mi mój pokój. Cieszyłam się że mam takiego dobrego przyjaciela.
- Chcesz coś zjeść, czy wolisz iść spać ? - spytał gdy weszłam do kuchni.- Jak coś to się nie krępuj tylko rób co chcesz.
- Dziękuje Ci Michał. Nie wiem co ja bym zrobiła bez ciebie, Ignaczaków. Kurczę,wiesz Misiu, ja zawsze myślałam, że tacy dobrzy ludzie są tylko w filmach nigdy nie pomyślałam, że mogę spotkać takie osoby w realnym życiu. - uśmiechnęłam się do niego i po policzku spłynęły mi łzy.
- Ej..- Michał szybko otarł mi łzy dłonią - Nie płacz. Nie warto. Nie wierze że jakby któreś z nas potrzebowało pomocy ty byś nie pomogła. Już sam fakt, że nie przeszłaś obok Zbyszka obojętnie tylko chciałaś mu pomóc, a to jak on się odwdzięczył mnie po prostu przeraża.Będzie dobrze. Jesteś silną, piękną i młoda dziewczyną. Dasz radę. My ci pomożemy jak coś.- uśmiechnął się.
Zerwałam się z krzesła i podbiegłam do Michała i się do niego przytuliłam w pewnym momencie zaburczało mi w brzuchu. Wywołało to u nas salwę śmiechu. Zjedliśmy kanapki położyliśmy się spać. Wstaliśmy dopiero o trzynastej. W kuchni przywitał mnie Kubiak.
- Hej. - uśmiechnął się. -Jak się spało ?
- Hej, dzięki dobrze.
- Na śniadanie to już trochę za późno ale obiad możemy zrobić. - wstał z krzesła.- Tylko powiedz, że umiesz coś gotować. - uśmiechnął się do mnie z nadzieją, że przytaknę.
- Sorry, Michał ale nie. Jestem kompletna noga jeśli chodzi o gotowanie.- powkręcać go trochę można. Może jakimś wielkim mistrzem gotowania nie jestem ale jakoś daję radę.
- No to klops.- podrapał się chwile po głowie.- Ale jest nas dwoje, jakoś damy radę.
- To co gotujemy szefuniu ?
- Spagetti ? - przytaknęłam głową. Chyba nie będzie tak źle.
Zabraliśmy się do pichcenia. Po kilkunastu minutach.
- Pali !
- Najpierw musisz podmuchać, a potem próbować...
- No to dmucham...tak ?
- Tak, właśnie tak.
Michał wyjmuje z buzi łyżkę.
- Sorry, ale ten sos jest kompletnie bez smaku!
Próbuje ten sos palcem, tym razem rzeczywiście pali w przełyku.
- Aua! Masz racje!
- Dolejmy trochę czerwonego wina, sam nie wiem, papryczki.... Oliwy, soli...Czegoś do smaku.
Łyżka którą Michał miesza sos na małej patelni jest zbyt duża tak jak ogień.
- Słuchasz mnie ?
Michał podnosi łyżkę do ust i ponownie próbuje sos.
- Masz rację. Jest bez smaku.
- Mówiłem ci!
- Słuchaj, te kilka razy, kiedy gotowałam, robiłam to właśnie tak...Nie moglibyśmy dorzucić czegoś co mamy pod ręką ? A i musisz wiedzieć, że to Bartman brylował w kuchni ja mu tam czasami pomagałam.
- Nie widziałaś, jak Zbyszek gotuje ?Niczego się nie nauczyłaś ?
- No nie.
Michał wzdycha i otwiera butelkę wina.
- No to ładnie!
- Jak Bartman przychodził to głównie on się zajmował przygotowaniem obiadu ja zazwyczaj robiłam nam śniadania i kolację.
- Zawsze?
- Tak.
- Zmniejsz ogień bo się sos przypali.
Redukuje ogień. Michał wyjmuję talerze.
- Widziałaś Ratatuj ?
- Nie jakoś nigdy nie miałam czasu tego obejrzeć a co ?
- To świetny film animowany dla dzieci, ale moim zdaniem bardziej trafia do dorosłych.To historia szczura uwielbiającego smaki, kuchnie, zapachy... W pewnym momencie mówi, że jedzenie zawsze znajdzie tych, którzy kochają gotować. Więc pospiesz się...Bo nigdy cię nie znajdzie i umrzemy z głodu!
Nie mam sił do niego. Pokręciłam tylko z rezygnacją głową. Kolejne upaprane garnki, kolejne żarliwe modlitwy.
- Ta-dam! Sos jest gotowy.
Michał próbuje.
- Smakuje całkiem nieźle!.
Po odcedzeniu makaronu, przekładam go z powrotem do garnka i dodaje sos, żeby wszystko wymieszać.
- Ten szczur o którym ci mówiłem... Umiał dobrze dobierać różne składniki. Wąchał je kolejno a potem uwiedziony ich zapachem jakby tańczył, dodawał, aż do uzyskania dania idealnego.
Mieszam porządnie sos z makaronem.
- No już siadaj do stołu, szczurku jedzenie gotowe.
Michał siada.Po podaniu do stołu, siadam na przeciw Michała. Wygłodniały nabiera na widelec makaron i próbuje.
Patrze na niego.
- I jak ?- pytam zaciekawiona - Co ty na to ?
- Ja na to, że ten szczur nawet z zamkniętymi oczami zrobiłby to lepiej. To jest ohydne. Rozgotowane i w ogóle nie ma smaku!
- Jak to ? Miałam być jak ten szczur...
- Teraz to nawet nie jesteś Guciem...
Gestem dłoni pokazuje, że posyłam go do diabła, następnie sama próbuje.
- O matko! to jest okropne. On jest rozgotowany, zrobiła sie z niego papka.
Michał wstaje od stołu, idzie do salonu i po chwili wraca z laptopem.
- Co robisz ?
- Jak to co ? Zamawiam obiad. Lubisz chińszczyznę ?
- Tak.
- To dobrze. Tu niedaleko jest japońska kuchnia na wynos.
Po pół godzinie mamy jedzenie już przed sobą.
- Jezu! jakie to dobre. - rozpływa sie nad jedzeniem Kubiak.
~*~
To tyle.
Pozdrawiam.:*
Kasia.!