"Mnie też było ciężko.
Nawet nie dlatego,że go
nie było tylko dlatego,że
obiecał być."
Następnego dnia obudziłam się dziesięć minut przed śniadaniem. Wyglądem przypominałam alkoholika, który co najmniej tydzień w ogóle nie trzeźwiał.Katastrofa normalnie.W łazience spędziłam dobre pół godziny. To co że chłopaki się dobijali, pytając czy idę na śniadanie. Jasne, że ide ale nie mogę im sie tak pokazać. Na stołówkę zeszłam pod koniec śniadania. Ja sie martwiłam bo wyglądam jak alkoholik czy upiór ale panowie wcale nie byli lepsi. Siedzieli i tylko dłubali w tym co mieli na talerzach, inni znowu przysypiali z głowa na stole. Tylko im zdjęcie zrobić i wstawić na jakis portal społecznościowy typu Facebook i pokazać jak polscy siatkarze wygladają po seansie filmowym. Ciekawe co Antiga na to wszystko powiedział ale czuję, że będzie cieżko dziś na treningach, oj będzie.
- Jak tam panowie żyjecie ? Wyspaliście się ? - przysiadłam sie do nich.
- Kaja proszę Cię, ciszej. - odezwał sie Pit.
- No ale co ja wam robię, wiedzieliście, że macie trening z samego rana trzeba było nie oglądać filmów do pierwszej w nocy.A co na to Stefan powiedział ?- spojrzałam na zmarnowanych siatkarzy.
- No co miał powiedzieć ? - spytał się Karol
- No nie wiem, pragnę zauważyć, że jestem tu od pięciu minut.
- Powiedział,że będzie taki trening jakiego jeszcze nie mieliśmy.- i jak na zawołanie panowie jękneli. Co się dziwić, komu by się chciało ćwiczyć po góra pięciu godzinach snu ? Chyba nikomu.
- A gdzie Igła z Bartmanem ? - spytałam. Kurczę chyba się coś nie dobrego dzieje z naszym atakującym skoro rzadko bywa w towarzystwie reszty drużyny a spotkać go można tylko z Igłą. Muszę Krzyśka spytać o co chodzi ? I czy to ma coś wspólnego ze mną ?
Po śniadaniu wszyscy ruszyliśmy po swoje rzeczy i poszliśmy na trening. Rzeczywiście trening był cholernie ciężki. Chłopakom się oberwało, że mogli nie siedzieć po nocach tylko spać a przy okazji i mnie że i ja w tym brałam udział. I że jako jedyna kobieta w drużynie powinnam dawać im przykład. Ale jak do diaska ja mam dawać przykład facetom i to jeszcze takiej grupie ? To jest awykonalne. Po trzech godzinach ciężkiej harówki wróciliśmy do swoich pokoi. W których zapewne każdy legł na łóżku i uciął sobie drzemkę przed obiadem i przed kolejnym treningiem, tym razem na siłowni. Ja wzięłam długą i odprężającą kąpiel. Siedząc tak w wannie znów naszły mnie myśli o Zbyszku. Czemu on chciał skoczyć z tego okna? Przecież jakby trener się dowiedział to już by go w drużynie nie było. Ale od czego jest Igła który wcisnął jakąś bajkę trenerowi i ludzią zajmującym się naprawą okien, że jak wrócili do pokoju po treningu tak zastali już wybite okno. Grunt, że mu w to uwierzyli, chociaż Antiga jakoś sceptycznie do tego podszedł. Widać było że analizował każde słowo libero czy aby na pewno mówi prawdę. Może on chciał skoczyć bo nie chce mu wybaczyć tej zdrady? Że staram się go unikać? Że zaczęłam się bliżej poznawać z Kubiakiem ? Matko,przecież jak my byśmy zostali parą to on był Kubiaka zabił, albo obaj nawzajem by się pozabijali.Co ja mam robić ? Niech mi ktoś pomoże ! Czemu, mnie Panie Boże posłałeś na ten świat, żebym musiała cierpieć brak rodziców, rozstanie z chłopakiem i inne życiowe dramaty jakie mnie spotkały. Na czternastą wszyscy stawiliśmy się na stołówce, na obiad.
- Co wszyscy robiliście,że słyszałam nawet jak mi mucha lata w pokoju, taka cisza ?
- Spaliśmy,regenerowaliśmy siły na kolejny morderczy trening.- odparł Igła. O dziwo on i Bartman byli uśmiechnięci i zachowywali się tak jak gdyby nigdy nic. Podejrzane.
- I jak jesteście gotowi na siłkę ? - uśmiechnęłam się do nich, nadziewając na widelec ziemniaka.
- Taaa...- stęknął Krzysiek- Ale jutro rano nie będę mógł ruszyć najmniejszym palcem u nogi.- westchnął.
- Oj no nie przesadzajcie. Ten trening nie był taki zły. Przynajmniej miałam chwilę spokoju.
- Małpa.- wydarł się Wrona.- Jeśli on nie był trudny to zapraszamy teraz na trening poćwiczysz sobie z nami, myślę, że Stefan nie będzie miał nic przeciwko.- mina mi zrzedła, ten trening był okropny.
- Właśnie chodź z nami na siłkę. Kto jest za ? - spytał Konar. Na moje nieszczęście ręce podnieśli wszyscy.Jęknęłam tylko.
- No okej, pójdę z wami i będę ćwiczyć.
Po obiedzie poszłam do pokoju i przebrałam sie w strój sportowy, włosy związałam w koka i wyszłam gotowa na te męczarnie.Mam nadzieje że Antiga mi troche poluzuje bo inaczej to ja tam umrę.
Trening ciągnął mi się w nieskończoność, ale dałam radę. W sumie nie było tak źle. Wchodząc do ośrodka zaczepiła mnie pani z recepcji, mówiąc że na stołówce czeka na mnie gość. Zdziwiona podziękowałam i ruszyłam we wskazane miejsce.Osoba a w zasadzie osoby, które na mnie czekały to moi domniemanymi "rodzice".
- Witaj Kaju.
- Czego chcecie ? I po co tu przyjechaliście ? Przeszkadzacie mi w pracy. - odparłam surowo.
- Chcieliśmy z tobą porozmawiać. - odpowiedziała kobieta- Może usiądziemy ?
- Dobrze poświęce wam góra dziesięć minut i to wszystko. Nie oczekujcie ode mnie więcej.Okej ? - pokiwali na tak głowami. - No to słucham. - założyłam ręce na biodra.
- Posłuchaj, wiemy że jako rodzice się nie spisaliśmy i masz prawo nas za to nie nawidzieć, ale nasza sytuacja materialna jest straszna. Nie mamy za co opłacić rachunków, za co kupić jedzenie itp. Dlatego też przychodzimy do ciebie z prośbą o pomoc. No bo tobie się jak widać powodzi masz dobrą pracę i zapewne mało nie zarabiasz a do tego masz bogatego chłopaka. I nasza prośba polega na tym czy nie pożyczyłabyś nam trochę pieniędzy ? - zakończyła swoją wypowiedź kobieta.
- Co proszę ?! Nie pożyczę wam żadnych pieniędzy. Nie ma takiej opcji. W ogóle jak śmialiście przychodzić tu i prosić mnie o pomoc ? Jesteście bezczelni! Mnie przez dwadzieścia lat nie miał kto dać nawet złotówki na lizaka. Wynoście się stąd i nie wracajcie. Nie chcę was znać.- wykrzyczałam im to prosto w twarz.
- Ale Kaja zrozum, że my byliśmy młodzi, nie mieliśmy pieniędzy na wychowanie dziecka, nasi rodzice też nie byli w stanie nam pomóc więc jedynym rozwiązaniem było oddanie cię do domu dziecka.
- Nie ja was nigdy nie zrozumie i chyba nawet tego nie chce. Ja nigdy nie oddałabym dziecka choćbym miała sama nie jeść to bym mu czegoś takiego nie zrobiła. Tacy ludzie nie mają serca. A teraz żegnam.- pokazałam im ręką drzwi.
- Kaja b..- zaczęła płakać kobieta.
- Chodź i nie rób scen. Damy rade jakoś i bez niej. A ona nas jeszcze popamięta.- wziął ją pod rękę i wyszli z ośrodka. Ja biegiem udałam się do pokoju. Miałam chęć płakać, ale powiedziałam sobie że przez takich ludzi nie będę płakać. Wzięłam prysznic,ubrałam się i wyszłam z ośrodka. W drodze do pobliskiego sklepu przyszedł mi sms: "Masz czas dziś o dwudziestej ? O.". O Juantorena jak ja dawno go nie widziałam. Uśmiechnęłam się i zaczęłam odpisywać:"O Osmany...:* Jasne że mam.K."zaraz przyszedł następny:" To bądź na skajpie.:* Pogadamy.:)O." "Okej. Do usłyszenia.K.:*" W sklepie kupiłam dwie butelki wody mineralnej, czekolade, paczkę żelek i herbatniki. Zadowolona z zakupów wróciłam do pokoju. Zaraz za mną wpadł Kurek.
- O Kaja !
- A coś ty taki zdziwiony przecież to mój pokój.- zerknęłam na niego.
- Nie jestem zdziwiony tylko po prostu cieszę się że cie widzę bo mam do ciebie pilną sprawe. Może pójdziemy na spacer mamy jeszcze godzinkę do kolacji ?
- Jasne, chodźmy. - uśmiechnęłam się do niego. Kurek się jakoś dziwnie zachowywał był spięty, zdenerwowany jakby co najmniej miał maturę zdawać.
Udaliśmy się w stronę parku.
- To powiesz o co chodzi ?
- Słuchaj bo ja się zakochałem.- spojrzał na mnie nie śmiało.
- No to gratulację. - uścisnęłam go- A kim jest ta twoja wybranka ?
- I tu jest właśnie pies pogrzebany.Bo widzisz ja zakochałem się w byłej dziewczynie przyjaciela a o którą on nadal stara się walczyć. I nie wiem co robić? Zatrzymać to dla siebie i nie mówić jej o tym czy powiedzieć jej o tym i zobaczyć co ona na to mi odpowie ? - usiadł na ławce i schował twarz w dłoniach.
- Ej Bartek nie załamuj się. Moim zdaniem powinieneś jej o tym powiedzieć. Może ona już nic nie czuje do swojego byłego i nie odrzuci twojej miłości.
- Tak myślisz ?
- Tak Bartku. A teraz powiedz mi co to za dziewczyna ?
- Ty Kaja.- powiedział cichutko.
- Kto bo chyba niedosłyszałam.?
- Ty Kaja. To w tobie się zakochałem. Przepraszam.- spojrzał na mnie.Mnie zamurowało. Kurek się we mnie zakochał.
- Nie, Bartek nie masz za co przepraszać. Tylko mnie tym troche zaskoczyłeś.
- Dobra Kaja nie próbuj mnie pocieszać i tak jestem na straconej pozycji.
- Ale ja cie nie powiedziałam że nie. Tylko mam do ciebie prośbę daj mi czas do zastanowienia, ja to muszę sobie przemyśleć. Obiecuje że jutro na śniadaniu dam ci ostateczną odpowiedź.
- Jasne, będę czekał. Wracamy ?
- Tak wracajmy zaraz kolacja.
Do ośrodka weszliśmy akurat jak zaczęli wydawać kolację.
- Kaja, co to za gość był ? Sorry za wścipskość ale krzyczałaś tam na kogoś i martwimy się o ciebie.- mówił Ziomek.
- Tak w zasadzie to goście. To byli moi rodzice.
- Ale jak rodzice ? - spytał zdezorientowany Perła- Przecież ty..
- To może ja zacznę od początku. Słuchajcie to było tak...- i zaczęłam jej opowiadać o sobie, powiedziałam im także o chłopaku który mnie zdradził ale nie powiedziałam im o kogo chodzi.
- Kaja a co jeśli oni spełnią tę groźbę, że jeszcze ich popamiętasz ? - spytał zmartwiony Wiśnia.
- Nie wiem.- wzruszyłam ramionami.- Pożyjemy zobaczymy jak na razie chcę sie cieszyć tym co teraz, że mogę być tu z wami, i ciężko zapierniczać. - uśmiechnęłam się.
- Ale wiesz, że jak coś możesz na nas liczyć ? - spytał Igła.
- Tak wiem. Dziękuje. Jesteście kochani.
Kolacja minęła nam na śmianiu się z dowcipów jakie opowiadali Winiar z Igła. Później poszłam do pokoju i czekałam na połączenie od Juantoreny. Pięć minut po ósmej zadzwonił.
- Cześć piękna. - przywitał się po angielsku. Nasze rozmowy zawsze odbywały się w tym języku.
- Cześć przystojniaku. - uśmiechnęłam się do niego. - Co słychać ? Jak na zgrupowaniu ?
- A wszystko po staremu. Na treningach jak to na treningach wycisk ale jak chce sie coś wygrać to trzeba pracować. A Tobie jak tam ? Jak żyjesz z Bartmanem ? Cud że się nie pozabijaliście, no chyba że ty go gdzieś po cichu zakopałaś co ?
- U mnie też po staremu. A ze Zbyszkiem jakoś leci. Staram się go unikać i nie martw się nie zakopałam go nigdzie choć sam...- i tu ugryzłam się w język.
- Co sam ? - spojrzał na mnie zaciekawiony. - Kochana wiesz że możesz mi wszystko powiedzieć i to zostanie między nami.
- No bo chodzi o to że on chciał skoczyć z okna.
- Co ?!- był w szoku. - Co mu do łba strzeliło ?
- Sama sobie to pytanie zadaję. Ale całe szczęście Igła wrócił się do pokoju po telefon i nie dopuścił do tragedii. Cała akcja się nie wydała, Zbyszek jest w kadrze a wybite okno wytłumaczyli, że jak wrócili do pokoju po treningu to już takie zastali.
- W życiu bym się nie spodziewał po nim takich rzeczy. A ty jak myślisz dlaczego chciał to zrobić ?
- Ja już milion opcji wymyśliłam ale najbardziej prawdopodobna jest jedna.- skrzywiłam się na samą myśl.
- Że on chciał to zrobić bo nie chcesz go wysłuchać, z bezradności wobec ciebie i własnej nie mocy psychicznej ? - ja mu tylko przytaknęłam skinieniem głowy/- To może porozmawiaj z nim. Może to nie było tak jak to widziałaś. Może on tego nie chciał, może to ta dziewczyna go zaskoczyła.
- Nie wiem Osmany co mam już myśleć. Wszystko mi się wali. - zaczęłam płakać.
- Ej Kaja proszę cie nie płacz. Stało się coś jeszcze. ? - spytał zmartwiony.Otarłam łzy rękawem od bluzy.
- Dzisiaj w ośrodku pojawili się moi "rodzice". Chcieli żebym im pożyczyła pieniądze na życie. Bo ich stan majątkowy jest krytyczny. Pogoniłam ich gdzie pieprz rośnie, lecz jeszcze przed wyjściem zagrozili mi że ich popamiętam. A do tego Bartek wyznał mi miłość. Co robić Osmany ? Pomóż. - spojrzałam na niego ze łzami w oczach.
- Po pierwsze rodzicami się nie przejmuj jak coś masz mnie, jak się domyślam to chłopaki też nie dadzą cie skrzywdzić nawet i Zbyszek. A co do Kurka to przemyśl co czujesz. Czy warto jest się pakować w związek, który nie ma przyszłość. Jeśli masz być z Kurkiem żeby jego uszczęśliwić a samej być smutnej i co najważniejsze robić to na złość Zbyszkowi to się w to nie pakuj. Nie warto Kaja, naprawdę. Później oboje z Bartkiem będziecie cierpieć. Jeśli jesteście przyjaciółmi to nie psujcie tego nie udanym związkiem. Lepiej się przyjaźnić niż później psy na sobie wieszać.
- Może masz i rację.
- Nie Kaja. Ja na pewno mam rację.A teraz idź weź długą kąpiel i idź spać. Wszystko się ułoży, zobaczysz.
- Dobrze. Dziękuje ci Osmany. Jesteś niezastąpiony. - uśmiechnęłam się do niego.
- Wiem.
- Skromny jak zawsze.
- Idź. Jutro się zgadamy. Kolorowych snów mała. - posłał mi całusa.
- Kolorowych snów Osmany. Pa. - też posłałam mu buziaka.
Po zakończeniu połączenia za radą Juantoreny poszłam wziąć długą kąpiel. Później oddałam się w objęcia Morfeusza. Zobaczymy czym zaskoczy nas jutro.
~*~
Tyle moi drodzy. :)
Pozdrawiam :*
Kasia.!
- Ale wiesz, że jak coś możesz na nas liczyć ? - spytał Igła.
- Tak wiem. Dziękuje. Jesteście kochani.
Kolacja minęła nam na śmianiu się z dowcipów jakie opowiadali Winiar z Igła. Później poszłam do pokoju i czekałam na połączenie od Juantoreny. Pięć minut po ósmej zadzwonił.
- Cześć piękna. - przywitał się po angielsku. Nasze rozmowy zawsze odbywały się w tym języku.
- Cześć przystojniaku. - uśmiechnęłam się do niego. - Co słychać ? Jak na zgrupowaniu ?
- A wszystko po staremu. Na treningach jak to na treningach wycisk ale jak chce sie coś wygrać to trzeba pracować. A Tobie jak tam ? Jak żyjesz z Bartmanem ? Cud że się nie pozabijaliście, no chyba że ty go gdzieś po cichu zakopałaś co ?
- U mnie też po staremu. A ze Zbyszkiem jakoś leci. Staram się go unikać i nie martw się nie zakopałam go nigdzie choć sam...- i tu ugryzłam się w język.
- Co sam ? - spojrzał na mnie zaciekawiony. - Kochana wiesz że możesz mi wszystko powiedzieć i to zostanie między nami.
- No bo chodzi o to że on chciał skoczyć z okna.
- Co ?!- był w szoku. - Co mu do łba strzeliło ?
- Sama sobie to pytanie zadaję. Ale całe szczęście Igła wrócił się do pokoju po telefon i nie dopuścił do tragedii. Cała akcja się nie wydała, Zbyszek jest w kadrze a wybite okno wytłumaczyli, że jak wrócili do pokoju po treningu to już takie zastali.
- W życiu bym się nie spodziewał po nim takich rzeczy. A ty jak myślisz dlaczego chciał to zrobić ?
- Ja już milion opcji wymyśliłam ale najbardziej prawdopodobna jest jedna.- skrzywiłam się na samą myśl.
- Że on chciał to zrobić bo nie chcesz go wysłuchać, z bezradności wobec ciebie i własnej nie mocy psychicznej ? - ja mu tylko przytaknęłam skinieniem głowy/- To może porozmawiaj z nim. Może to nie było tak jak to widziałaś. Może on tego nie chciał, może to ta dziewczyna go zaskoczyła.
- Nie wiem Osmany co mam już myśleć. Wszystko mi się wali. - zaczęłam płakać.
- Ej Kaja proszę cie nie płacz. Stało się coś jeszcze. ? - spytał zmartwiony.Otarłam łzy rękawem od bluzy.
- Dzisiaj w ośrodku pojawili się moi "rodzice". Chcieli żebym im pożyczyła pieniądze na życie. Bo ich stan majątkowy jest krytyczny. Pogoniłam ich gdzie pieprz rośnie, lecz jeszcze przed wyjściem zagrozili mi że ich popamiętam. A do tego Bartek wyznał mi miłość. Co robić Osmany ? Pomóż. - spojrzałam na niego ze łzami w oczach.
- Po pierwsze rodzicami się nie przejmuj jak coś masz mnie, jak się domyślam to chłopaki też nie dadzą cie skrzywdzić nawet i Zbyszek. A co do Kurka to przemyśl co czujesz. Czy warto jest się pakować w związek, który nie ma przyszłość. Jeśli masz być z Kurkiem żeby jego uszczęśliwić a samej być smutnej i co najważniejsze robić to na złość Zbyszkowi to się w to nie pakuj. Nie warto Kaja, naprawdę. Później oboje z Bartkiem będziecie cierpieć. Jeśli jesteście przyjaciółmi to nie psujcie tego nie udanym związkiem. Lepiej się przyjaźnić niż później psy na sobie wieszać.
- Może masz i rację.
- Nie Kaja. Ja na pewno mam rację.A teraz idź weź długą kąpiel i idź spać. Wszystko się ułoży, zobaczysz.
- Dobrze. Dziękuje ci Osmany. Jesteś niezastąpiony. - uśmiechnęłam się do niego.
- Wiem.
- Skromny jak zawsze.
- Idź. Jutro się zgadamy. Kolorowych snów mała. - posłał mi całusa.
- Kolorowych snów Osmany. Pa. - też posłałam mu buziaka.
Po zakończeniu połączenia za radą Juantoreny poszłam wziąć długą kąpiel. Później oddałam się w objęcia Morfeusza. Zobaczymy czym zaskoczy nas jutro.
~*~
Tyle moi drodzy. :)
Pozdrawiam :*
Kasia.!