sobota, 14 lutego 2015

4.

"Dlaczego to tak,dlaczego to tak
dlaczego to tak,dlaczego to tak
dlaczego to tak...czas przemija?"

Po powrocie do Jastrzębia i po zjedzeniu kolacji poszliśmy spać. Byłam wykończona. Ja byłam wykończona a co miał powiedzieć Zbyszek ? On dziś pożegnał rodziców, nie ma już nikogo z najbliższej rodziny, pozostał mu tylko najlepszy przyjaciel- Michał. Tylko, że Misiek poleciał do Turcji bo tam gra na co dzień a Zbyszek został tu ze mną. Ja nie wiem czy Zbyszek uważa mnie za swojego przyjaciela czy jestem tylko dla niego koleżanką, którą przygarnął pod dach i tak samo jak on nie ma nikogo.? Dla mnie osobiście Zibi pomimo tego co sie wydarzyło, jest mężczyzną, który nie boi się uronić łzy i pokazać swojej chwili słabości. Jak trzeba to pomoże ale też i nawrzuca komuś i nie przejmie się tym. Na łóżku kręciłam się nie mogąc zasnąć, pomimo zmęczenia. W końcu zgarnęłam szlafrok i poszłam do kuchni. Tam napiłam się mleka i po godzinie poszłam z powrotem do łóżka. Tym razem udało mi się zasnąć. Na następny dzień obudziły mnie przekleństwa.
- kurwajegomaćjapierdolecholerajasnaniechtoszlag -i tak dalej. Zaspana poszłam w kierunku dochodzących mnie odgłosów wcześniej sprawdzając godzinę. Jest ósma czterdzieści. Czyli oznacza to że Zbyszek ma trening za dwadzieścia minut.
- Zbyszku co się stało ? - stanęłam w progu salonu z roztrzepanymi włosami i koszulką z królem Julianem.
- Spóźnię się na trening.- krzyczał biegając po całym mieszkaniu. - Kaja! nie widziałaś mojej torby?
Z westchnięciem skierowałam się za sofę gdzie stała jego torba.
- Mam! A masz kanapki ? - spytałam gdy pojawił się w salonie ze szczoteczką do zębów w buzi i koszulce założonej na lewą stronę. Jako odpowiedź uzyskałam pokręcenie głową. Nie.
- To Ci zrobię. A ty się ogarnij i streszczaj bo nie zdążysz.- uśmiechnęłam się i poszłam do kuchni.
Zrobiłam mu kanapki i kawę w termosie. Wszystko zapakowane wrzuciłam mu do torby. - Zibi spinaj tyłek jest za pięć.- i normalnie jak za pstryknięciem palca pojawił sie na schodach. Ubrany i gotowy do wyjścia.
- A ty co dziś będziesz robić ? - spytał ubierając buty.
- Mam próbę i porozglądam się za dodatkową pracą. - uśmiechnęłam się - Idź już, bo trener się będzie wściekał.
Po wyjściu Zbyszka, poszłam się ogarnąć i zjeść coś. Po śniadaniu, ruszyłam na próbę - bo jutro mamy to znaczy ja mam pierwsze wesele. Trzeba się dobrze przygotować. Próba trwała jakieś dwie godzinki. Lecz jakieś czterdzieści pięć minut spędziliśmy na kłóceniu się jaki marsz weselny zagramy i w końcu przystało na tym. Po zakończeniu zaczepił mnie jeszcze Konrad.
- Kaja zaczekaj.!- podszedł do mnie- Masz chwilę ?
- No mam trochę czasu a co ?
- Może poszlibyśmy na kawę co ? Tu zaraz za rogiem jest fajna kawiarenka.
No w sumie mogłabym iść, Zbyszek wraca za godzinę więc te pół godziny mnie nie zbawi.
- Zgoda.- uśmiechnęłam się. Konrad przywdział buty i wyszliśmy. W kawiarni zamówiłam czarną kawę a kolega cappuchino. Po kilku minutach rozmowa zeszła jak dla mnie na zły tor.
- Kaja jesteś piękną kobietą, która zapewne każdemu facetowi sie podoba. I nie ukrywam, że mnie także. Przepraszam cię za moją prostolinijność ale ja się w Tobie zakochałem. I chciałem zapytać czy nie chciałabyś zostać moją dziewczyną.?- w tym momencie moja szczęka dosięgnęła ziemi. No nie powiem ma facet tupet. Widzimy się trzeci raz a ten mi już miłość wyznaję. No ja muszę go rozczarować, nie chcę jak na razie wdawać się w żadne bliższe relację z mężczyzną no poza Bartmanem. Nie chcę znów cierpieć, chcę trochę pocieszyć się wolnością choć jak czuję to mojemu sercu wcale nie pasuje ta wolność. Ono sobie już wybrało cel. Ale na razie muszę się z tym kontrolować, z wybrykami serducha.
- Nie Konrad. Nie będziemy razem. Ja nie chcę się znowu wiązać z kimś kto być może zaraz mnie zostawi bo mu się znudzę albo się odkocha. Ja chcę znaleźć miłość, której będę pewna, że to ta jedyna na całe życie.
- Kaja, zrozum życie to nie bajka i nie ma tu księcia na białym koniu ani miłości od pierwszego wejrzenia. Ja Cię kocham, chcę być z tobą, bo inaczej sobie życia bez ciebie nie wyobrażam.
- Czy to ostatnie to miała byc jakas insynuacja ?- szczerze to się przestraszyłam.
Nie odpowiedział.
- Przepraszam Cię Konrad ale nie będziemy razem. I albo to przyjmiesz na klatę albo pierwszy i ostatni raz gram z wami. Odejdę i więcej sie nie spotkamy. Więc jak ?
- Ale Kaja, proszę ?
- Nie. - powiedziałam stanowczo.
- Pożałujesz tego. - what ?
- Grozisz mi ? I ja miałabym być z facetem który się tak do mnie odzywa, w życiu.  A teraz wybacz muszę wracać mam jeszcze kilka obowiązków. - wstałam i chciałam odejść ale ten złapał mnie za nadgarstek.Zabolało.
- Pamiętaj. Masz czas do zastanowienia się do poniedziałku. Jutro grasz z nami. Ale wiedz także że ja słowa dotrzymuję. - puścił mnie, a ja wybiegłam z kawiarni i biegłam tak aż w dobiegłam do parku, w którym poznałam Zbyszka i tego dupka. Tam się rozpłakałam. Skuliłam się w małą kulkę. Po chwili poczułam jak ktoś mnie obejmuję. Odsunęłam twarz od kolan i podniosłam wzrok. Przytulał mnie Zbyszek.
- Co się skarbie stało ? Czemu płaczesz ? - widząc że nie uzyska odpowiedzi, przynajmniej teraz to jeszcze mocniej mnie przytulił - Płacz jak ci to pomoże.
Płakałam i płakałam i płakałam. Dobrze mi było w Bartmanowych ramionach. Czułam się bezpieczna i szczęśliwa. Zebrałam się w sobie i postanowiłam powiedzieć co się stało. Zbyszka to tak rozjuszyło, że gdyby nie fakt że nie zna adresu Konrada to by tam poszedł i nawet nie chce myśleć jakby się to mogło skończyć.
- Chodź do domu a tym sukinsynem się nie przejmuj. Nic ci nie zrobi. Nie pozwolę mu na to. A na to wesele jutro nie pojedziesz bo nie wiadomo co mu jeszcze go głowy strzeli.
- Ale Zbyszek....
- Nie. Kapiszi.? Zabieram cie jutro na nasz trening a przy okazji pokaże ci niespodziankę jaką mam dla ciebie.
I tu mi oczy rozbłysły. I teraz czuję że wyglądam jak taki mały piesek z wyciągniętym językiem i z błagalnym spojrzeniem o rzucenie kości tak ja prosiłam o wyznanie co to za niespodzianka. Zbyszek się uśmiechnął.
- O nie! To na mnie nie działa moja droga.Dowiesz się jutro.
- Zbysiu powiedz zrobię ci taki dobry obiadek, będę ci kanapki robić na trening. No weź powiedz ! - dręczyłam go tak całą droge powrotną do domu. Ale on i tak był nie ugięty. Cholera.!
Na obiad zjedliśmy zapiekankę ziemniaczaną i później znowu zaczęłam swoje hece, żeby mi powiedział. A ten dalej nic. Cały dzień go tak męczyłam i nic. No cóż będzie coś chciał. Wała.
Następnego dnia obudziłam się w...wanie  ?! Co ja tu robię  ?Nie pamiętam żebym sie przenosiła do wanny. Pamiętam, że usnęłam w łóżku u siebie w pokoju. Ale co ja tu robie ? to za chiny nie mogę sobie skojarzyć.
- Bartman  cholero chodź no tu ! - wydarłam się.
Zbyszek gdy mnie znalazł zaczął się śmiać jak opętany.
- Kaja....co...tty tu...robisz? hahah....
- No właśnie kurwa co ja tu robię ? Masz coś z tym wspólnego ? - zmierzyłam go wzrokiem.
- Nie. - i śmieje się dalej.- a ta kanapka koło sedesa co robi ? - Co gdzie robi ??!
- Jaka kanapka ? - spojrzałam się w kierunku sedesu i rzeczywiście leżała tam nadgryziona kanapka.
- No nie mów, że nie wygodnie ci było jeść w kuchni jak każdy normalny człowiek i postanowiłaś się przenieść się do łazienki ? - zmierzyłam go zabójczym spojrzeniem. Lecz po chwili wyprostował się tak jakby go olśniło - Ty Kaja może ty lunatykowałaś co ?
- Zbyszku drogi ja nie lunatykuje. - a może ? to dodałam już w myśli. - Tylko jeśli to się wyda poza próg tego mieszkania to nie wiem co ci zrobię. A teraz chodź szykujemy się na trening, bo dalej chcesz żebym z Tobą pojechała ? = pokiwał twierdząco głową - No! to teraz spadaj ja się chcę ogarnąć.
Zbyszek wyszedł a ja wzięłam prysznic, umalowałam się i ubrałam. Włosy związałam w wysokiego kucyka. Po pół godzinie byliśmy gotowi do wyjścia. Na halę dotarliśmy za dziesięć dziewiąta. Zbyszek poszedł do szatni a ja skierowałam się na halę. Tam zastałam trenera Jastrzębskiego i kilku zawodników.
- Przepraszam panią ale trening nie jest otwarty dla kibiców, więc niestety musi pani opuścić halę. 0 zwrócił się do mnie trener.
- Ja jestem ze Zbyszkiem.
- Taa... każdy tak mówi. Proszę wyjść. - i w tym momencie pojawił się Zbyszek.
- O co chodzi ? - objął mnie w pasie.
- Ten pan mnie wyrzucił z hali.
- Trenerze to jest Kaja. - a trener tak jakby zajarzył o co chodzi bo się usmiechnął przepraszająco i wpuścił mnie na halę. O co mu chodziło ? Bo to nagłe olśnienie było dziwne. Ale nie moja sprawa. Pierwszy i ostatni raz go widzę. Przynajmniej taka mam nadzieję. Lecz nawet nie pomyślałabym że sprawdzi się to przysłowie: "Nadzieja matką głupich."

~*~
Tyle na dziś. Rozdziały będą się pojawiać w soboty i w niedzielę lub wyjatkowych sytuacjach dwa w niedziele lub sobotę. :D Jutro kolejny. :D
Dziękuje za komentarze. Prosiłabym jeszcze o informacje o rozdziałach w zakładce SPAM.
Do jutra. :D


2 komentarze:

  1. Kocham kocham kocham kocham!!! <3 Aaaaa uwielbiam ten blog <3
    Ciekawe, co się stanie na treningu? Wzbudziłaś moją ciekawość! Po raz kolejny.
    Ja wiedziałam, że ten Konrad tutaj nie pasuje. A coś czuję, że jeszcze namiesza w życiu Kai...
    Zbysiu taki dobry przyjaciel <33 Sam bym takiego chciała mieć! Poza tym jego i Kaję ciągnie do siebie. Ciekawe, w jakich okolicznościach zostaną parą? Bo będą razem, prawda? :D
    Już nie mogę się doczekać jutrzejszego rozdziału!!

    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej no !. I teraz będę tak długo czekać ! Szkoda :( bo jestem ciekawa co na treningu może się zdarzyć :)
    Co do Kondzia to brak słów ! Bezczelny i jeszcze ma czelność jej grozić ! Cham i prostak !!!
    Fajnie jest :) Mam nadzieję ze ta relacja pomiędzy tą dwójką na długo zostanie :) ale też fajnie by było jakby byli razem ^^
    Pozdrawiam Dooma :)

    OdpowiedzUsuń