"Kochana,
wierzę, wierzę w miłość.
Kochana, wierzę, wierzę w nas. O, o, o..
I to, co nam się przydarzyło;
Niech trwa po wieczny, wieczny czas."
Kochana, wierzę, wierzę w nas. O, o, o..
I to, co nam się przydarzyło;
Niech trwa po wieczny, wieczny czas."
Na
drugi dzień, zaraz po śniadaniu zawitał do mnie pan doktor.
- Dzień dobry pani Kaju jak się czujemy ? - doktor to mi się trafił. Takie ciacho, że tylko brać. Wysoki, szatyn, z dużymi brązowymi oczami i wysportowany. No aż dech mi zapiera gdy go widzę.A i na imię ma Marcin.
- Witam, a dziękuje dobrze. A jak tam u pana, panie doktorze ?
- Leci jakoś. Dzień jak co dzień. Dom, praca, dom praca i tak w kółko. - uśmiechnął się.- Mam tu dla pani dobre wiadomości. Jak będzie wszystko dobrze to za góra dwa dni wypuszczę panią do domu.
- Naprawdę ? - mało brakowało a zaczęłabym skakać po łóżku.
- Tak. Ale..- oho jest ale !- będzie pani na siebie uważać, zgłaszać się na kontrole co miesiąc i jak na razie zero jakiegokolwiek wysiłku. Rozumiemy się ? - spojrzał na mnie.
- Tak jest. - odpowiedziałam.Uśmiechnęliśmy się do siebie, i w tym momencie wszedł do sali Zbyszek.
- Dzień dobry. - przywitał się, dając mi buziaka w policzek a doktorowi podając dłoń.
- Witam panie Zbyszku. To ja idę i wpadnę jeszcze do pani później. - uśmiechnął się i wyszedł.
- I co ci lekarz powiedział ? - usiadł sobie na stołku i począł wyjmować z torby jakiś owoce, soki i coś tam jeszcze.
- Powiedział, że jak będzie wszystko w porządku to za dwa dni mnie wypuści.
- To super. A teraz przesuń swoje cztery litery, bo obiecałem ci pokazać drużynę Jastrzębskiego Węgla. To jest... - i tu urwał bo do sali zaczęli wchodzić kolejno przy tym się przedstawiając i podając swoją pozycje na boisku: Michał Łasko - atakujący, Krzysiek Gierczyński - przyjmujący i tak dalej na sale weszło dwudziestu mężczyzn w tym trenerzy dwaj. Mi szczęka opadła do samej ziemi. Niewiarygodne a jednak. Czyli NAJ. Poznałam siatkarzy jednego z najlepszych klubów siatkarskich w Polsce jak i na świecie. Jestem szczęśliwa. Panowie pytali jak się czuję i kiedy wyjdę. Ja odpowiadałam i tym samym co Zbychowi codziennie: " Że dobrze się czuje" a teraz jeszcze dołożyłam to co powiedział mi doktor.
- A trenerze ! - odezwałam się, bo chciałam mu podziękować za to co dla mnie zrobił.
- Nie trenerze tylko Roberto, Robert - podał mi rękę.
- Kaja. - uścisnęłam dłoń mężczyzny - Więc Robercie dziękuję, za to co dla mnie zrobiłeś. Choć tak naprawdę nie musiałeś. - przytuliłam go.- Jeszcze raz dziękuje. - uśmiechnęłam się. Chłopaki zaczęli szlochać, ale zaraz wybuchnęli śmiechem.
Do domu wyszłam tak jak pan doktor obiecał dwa dni później. Odebrał mnie Zbyszek.
- Zbyszku czy ty nie masz treningu teraz ?
- Mam ale ktoś cię musiał odebrać, co nie ? - spojrzał na mnie.
- Dopiero się zaczął więc jedź na halę.
- Nie. Ty masz jechać do domu i odpoczywać.- od razu zaprotestował.
- Okej. Jedź na halę a ja sobie tam grzecznie posiedzę. Nie możesz zawalać treningów. - pokręcił z rezygnacją głową I na następnych światłach skręcił w stronę hali.
Miesiąc czasu byłam traktowana przez Bartmana jak jakaś lalka porcelanowa. Na każdym kroku uważał, żebym sobie nic nie zrobiła, pytał czy nic mnie nie boli. Robił wszystko za mnie. Lecz czasami było mi go po prostu szkoda, bo wracał zmordowany z treningu i musiał jeszcze w domu wszystko zrobić: posprzątać, ugotować, więc żeby go trochę odciążyć ugotowałam obiad, pościerałam kurzę. Za co później mi sie obrywało. Pewnego pięknego październikowego dnia, Zbyszek wkroczył do domu uśmiechnięty od uch do ucha.
- Ubieraj się jedziemy na wycieczkę. - powiedział stanowczo, na co aż się bałam zaprotestować, a on ruszył do kuchni przygotować prowiant.
Poszłam do pokoju I ubrałam się tak. Zabrałam torebkę i wróciłam do salonu.
- No to olśnisz mnie gdzie jedziemy ?
- Nie. - uśmiechnął się. Założył buty I wyszliśmy z mieszkania.
Jechaliśmy I jechaliśmy, sama nie wiem gdzie. W każdym bądź razie wyjechaliśmy poza miasto. Po prawie godzinie jazdy zatrzymaliśmy się na piaskowej drodze. Wokół nas były łąki I niewielki lasek. W oddali było widać domy mieszkalne.
- Mogę wiedzieć po co tu przyjechaliśmy ? - spytałam z ręcami założonym na wysokości bioder.
- Chcę ci coś pokazać i powiedzieć. - wziął z bagażnika koszyk z jedzeniem i ruszył prosto drogą a ja za nim. Szliśmy dobre dziesięć minut. W końcu dotarliśmy do polany na której stał domek . Był śliczny. Z bali, z zielonymi okiennicami. No po prostu się zakochałam.
- Zbyszek a po co my tu ? - spytałam.
- No chodź a nie się pytasz. Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie. - uśmiechnął sie pociągnął mnie za rękę.
Weszliśmy do domu, wnętrze było przytulne. Wszystko było urządzone z jednej strony nowocześnie ale z elementami takimi eleganckimi. Obejrzałam cały dom.
- Chodź teraz zobaczysz ogród. - wyszliśmy z drugiej strony domu, przez drzwi balkonowe. To co mówiłam o domu to pikuś. Ten ogród jest jak ze snów. Jak z bajki. . Raj na ziemi, normalnie.
Zbyszek stał i sie śmiał ze mnie. No niech się nie dziwi.
- Zbyszek.... ja tu zostaje. Tu jest pięknie, cudownie... aż brak mi określenia na to. - pokazałam gestem dłoni dom i ogród.
- Tak, to prawda pięknie tu. Jak chcesz to się tu zachwycaj a ja ide zrobić coś do zjedzenia. - pokiwałam głową.
Gdy Bartman zniknął w domu ja poszłam się przejść. Wróciłam po jakiś dwudziestu minutach. Obiad był już gotowy. Po posiłku Zbyszek poprosił mnie o rozmowe. Wyszliśmy na taras i usiedliśmy na bujanych krzesłach z kubkami kakaa w rękach.
- To o czym chciałeś porozmawiać.
- Tylko proszę nie przerywaj mi. Okej ? - przytaknęłam – Słuchaj odkąd Cię poznałem wtedy w parku coś we mnie pękło. Ja mam opinię, mężczyzny który nie jest w stanie zakochać się w dziewczynie na dłużej niż na jedną noc. A wtedy ta opinia tak jakby odleciała. Poczułem że jesteś osobą przy której mogę się czuć bezpiecznie, przy której mogę płakać gdy mam cieżkie chwile, pożalić się, pogadać o wszystkim lub po prostu pomilczeć a ta cisza nie będzie męcząca. Później gdy poprosiłem cie żebyś ze mną spała, nie sprzeciwiłaś sie tylko nie mówiąc nic przytuliłaś mnie do siebie i dałaś wypłakać. - tu wziął głębszy oddech – Iiii.... Ja się Kaja w tobie zakochałem. Lecz jeśli ty nic do mnie nie czujesz to proszę cie aby to co było między nami do tej pory się nie zmieniło. - umilkł. Wow... szczerze mówiąc zatkało mnie. I co ja ma mu powiedzieć. ? Jestem w totalnej rozsypce. Nie wiem czy posłuchać rozumu czy serca. Bo serce mówi co innego i rozum co innego. Ratunku ! Krzyczała moja podświadomość. Po zastanowieniu wybrałam.
- Zbyszek ja nie wiem co powiedzieć. Zaskoczyłeś mnie tym wyznaniem, ale...
- Wiem głupca z siebie zrobiłem... Przepraszam. - przerwał mi, już zaczął się podnosić.
- Czekaj. Ja nie powiedział, że ja nic do ciebie nie czuję. - spojrzał na mnie zszokowany. - W sumie to moglibyśmy spróbować być parą.
- Naprawdę ? - uśmiechnął się.
- Tak. Zbigniewie Bartman kocham cię. - pocałował mnie namiętnie a następnie przytulił do siebie. Poczułam się wtedy jak nigdy dotąd nawet przy moim byłym nie było mi tak dobrze jak teraz. Czuję się kochana I szczęśliwa.
~*~
Na dziś tyle.
Ale kochani mam prośbę. Odwiedza was ten blog dość dużo a komentarzy brak. Jest mi trochę przykro :( Więc jeśli czytacie to komentujcie, nawet zwykła emotka typu":)" daje dużo :).
Buziaki. :***
- Dzień dobry pani Kaju jak się czujemy ? - doktor to mi się trafił. Takie ciacho, że tylko brać. Wysoki, szatyn, z dużymi brązowymi oczami i wysportowany. No aż dech mi zapiera gdy go widzę.A i na imię ma Marcin.
- Witam, a dziękuje dobrze. A jak tam u pana, panie doktorze ?
- Leci jakoś. Dzień jak co dzień. Dom, praca, dom praca i tak w kółko. - uśmiechnął się.- Mam tu dla pani dobre wiadomości. Jak będzie wszystko dobrze to za góra dwa dni wypuszczę panią do domu.
- Naprawdę ? - mało brakowało a zaczęłabym skakać po łóżku.
- Tak. Ale..- oho jest ale !- będzie pani na siebie uważać, zgłaszać się na kontrole co miesiąc i jak na razie zero jakiegokolwiek wysiłku. Rozumiemy się ? - spojrzał na mnie.
- Tak jest. - odpowiedziałam.Uśmiechnęliśmy się do siebie, i w tym momencie wszedł do sali Zbyszek.
- Dzień dobry. - przywitał się, dając mi buziaka w policzek a doktorowi podając dłoń.
- Witam panie Zbyszku. To ja idę i wpadnę jeszcze do pani później. - uśmiechnął się i wyszedł.
- I co ci lekarz powiedział ? - usiadł sobie na stołku i począł wyjmować z torby jakiś owoce, soki i coś tam jeszcze.
- Powiedział, że jak będzie wszystko w porządku to za dwa dni mnie wypuści.
- To super. A teraz przesuń swoje cztery litery, bo obiecałem ci pokazać drużynę Jastrzębskiego Węgla. To jest... - i tu urwał bo do sali zaczęli wchodzić kolejno przy tym się przedstawiając i podając swoją pozycje na boisku: Michał Łasko - atakujący, Krzysiek Gierczyński - przyjmujący i tak dalej na sale weszło dwudziestu mężczyzn w tym trenerzy dwaj. Mi szczęka opadła do samej ziemi. Niewiarygodne a jednak. Czyli NAJ. Poznałam siatkarzy jednego z najlepszych klubów siatkarskich w Polsce jak i na świecie. Jestem szczęśliwa. Panowie pytali jak się czuję i kiedy wyjdę. Ja odpowiadałam i tym samym co Zbychowi codziennie: " Że dobrze się czuje" a teraz jeszcze dołożyłam to co powiedział mi doktor.
- A trenerze ! - odezwałam się, bo chciałam mu podziękować za to co dla mnie zrobił.
- Nie trenerze tylko Roberto, Robert - podał mi rękę.
- Kaja. - uścisnęłam dłoń mężczyzny - Więc Robercie dziękuję, za to co dla mnie zrobiłeś. Choć tak naprawdę nie musiałeś. - przytuliłam go.- Jeszcze raz dziękuje. - uśmiechnęłam się. Chłopaki zaczęli szlochać, ale zaraz wybuchnęli śmiechem.
Do domu wyszłam tak jak pan doktor obiecał dwa dni później. Odebrał mnie Zbyszek.
- Zbyszku czy ty nie masz treningu teraz ?
- Mam ale ktoś cię musiał odebrać, co nie ? - spojrzał na mnie.
- Dopiero się zaczął więc jedź na halę.
- Nie. Ty masz jechać do domu i odpoczywać.- od razu zaprotestował.
- Okej. Jedź na halę a ja sobie tam grzecznie posiedzę. Nie możesz zawalać treningów. - pokręcił z rezygnacją głową I na następnych światłach skręcił w stronę hali.
Miesiąc czasu byłam traktowana przez Bartmana jak jakaś lalka porcelanowa. Na każdym kroku uważał, żebym sobie nic nie zrobiła, pytał czy nic mnie nie boli. Robił wszystko za mnie. Lecz czasami było mi go po prostu szkoda, bo wracał zmordowany z treningu i musiał jeszcze w domu wszystko zrobić: posprzątać, ugotować, więc żeby go trochę odciążyć ugotowałam obiad, pościerałam kurzę. Za co później mi sie obrywało. Pewnego pięknego październikowego dnia, Zbyszek wkroczył do domu uśmiechnięty od uch do ucha.
- Ubieraj się jedziemy na wycieczkę. - powiedział stanowczo, na co aż się bałam zaprotestować, a on ruszył do kuchni przygotować prowiant.
Poszłam do pokoju I ubrałam się tak. Zabrałam torebkę i wróciłam do salonu.
- No to olśnisz mnie gdzie jedziemy ?
- Nie. - uśmiechnął się. Założył buty I wyszliśmy z mieszkania.
Jechaliśmy I jechaliśmy, sama nie wiem gdzie. W każdym bądź razie wyjechaliśmy poza miasto. Po prawie godzinie jazdy zatrzymaliśmy się na piaskowej drodze. Wokół nas były łąki I niewielki lasek. W oddali było widać domy mieszkalne.
- Mogę wiedzieć po co tu przyjechaliśmy ? - spytałam z ręcami założonym na wysokości bioder.
- Chcę ci coś pokazać i powiedzieć. - wziął z bagażnika koszyk z jedzeniem i ruszył prosto drogą a ja za nim. Szliśmy dobre dziesięć minut. W końcu dotarliśmy do polany na której stał domek . Był śliczny. Z bali, z zielonymi okiennicami. No po prostu się zakochałam.
- Zbyszek a po co my tu ? - spytałam.
- No chodź a nie się pytasz. Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie. - uśmiechnął sie pociągnął mnie za rękę.
Weszliśmy do domu, wnętrze było przytulne. Wszystko było urządzone z jednej strony nowocześnie ale z elementami takimi eleganckimi. Obejrzałam cały dom.
- Chodź teraz zobaczysz ogród. - wyszliśmy z drugiej strony domu, przez drzwi balkonowe. To co mówiłam o domu to pikuś. Ten ogród jest jak ze snów. Jak z bajki. . Raj na ziemi, normalnie.
Zbyszek stał i sie śmiał ze mnie. No niech się nie dziwi.
- Zbyszek.... ja tu zostaje. Tu jest pięknie, cudownie... aż brak mi określenia na to. - pokazałam gestem dłoni dom i ogród.
- Tak, to prawda pięknie tu. Jak chcesz to się tu zachwycaj a ja ide zrobić coś do zjedzenia. - pokiwałam głową.
Gdy Bartman zniknął w domu ja poszłam się przejść. Wróciłam po jakiś dwudziestu minutach. Obiad był już gotowy. Po posiłku Zbyszek poprosił mnie o rozmowe. Wyszliśmy na taras i usiedliśmy na bujanych krzesłach z kubkami kakaa w rękach.
- To o czym chciałeś porozmawiać.
- Tylko proszę nie przerywaj mi. Okej ? - przytaknęłam – Słuchaj odkąd Cię poznałem wtedy w parku coś we mnie pękło. Ja mam opinię, mężczyzny który nie jest w stanie zakochać się w dziewczynie na dłużej niż na jedną noc. A wtedy ta opinia tak jakby odleciała. Poczułem że jesteś osobą przy której mogę się czuć bezpiecznie, przy której mogę płakać gdy mam cieżkie chwile, pożalić się, pogadać o wszystkim lub po prostu pomilczeć a ta cisza nie będzie męcząca. Później gdy poprosiłem cie żebyś ze mną spała, nie sprzeciwiłaś sie tylko nie mówiąc nic przytuliłaś mnie do siebie i dałaś wypłakać. - tu wziął głębszy oddech – Iiii.... Ja się Kaja w tobie zakochałem. Lecz jeśli ty nic do mnie nie czujesz to proszę cie aby to co było między nami do tej pory się nie zmieniło. - umilkł. Wow... szczerze mówiąc zatkało mnie. I co ja ma mu powiedzieć. ? Jestem w totalnej rozsypce. Nie wiem czy posłuchać rozumu czy serca. Bo serce mówi co innego i rozum co innego. Ratunku ! Krzyczała moja podświadomość. Po zastanowieniu wybrałam.
- Zbyszek ja nie wiem co powiedzieć. Zaskoczyłeś mnie tym wyznaniem, ale...
- Wiem głupca z siebie zrobiłem... Przepraszam. - przerwał mi, już zaczął się podnosić.
- Czekaj. Ja nie powiedział, że ja nic do ciebie nie czuję. - spojrzał na mnie zszokowany. - W sumie to moglibyśmy spróbować być parą.
- Naprawdę ? - uśmiechnął się.
- Tak. Zbigniewie Bartman kocham cię. - pocałował mnie namiętnie a następnie przytulił do siebie. Poczułam się wtedy jak nigdy dotąd nawet przy moim byłym nie było mi tak dobrze jak teraz. Czuję się kochana I szczęśliwa.
~*~
Na dziś tyle.
Ale kochani mam prośbę. Odwiedza was ten blog dość dużo a komentarzy brak. Jest mi trochę przykro :( Więc jeśli czytacie to komentujcie, nawet zwykła emotka typu":)" daje dużo :).
Buziaki. :***
Cieszę się, że już jest o niebo lepiej :). KOCHAJĄ SIE !!!!!! :). Szkoda, że tak szybko sobie to wyznali, ale to nic nie szkodzi :). Będzie ciekawiej ^^.
OdpowiedzUsuńPojawiła się u mnie mała informacja :). Zapraszam i Pozdrawiam Serdecznie Dooma :) .
http://ty-i-ja-i-siatkowka-do-konca-zycia.blogspot.com
wow cudooo *O*
OdpowiedzUsuńświetny
OdpowiedzUsuń